19 marca 2010

Speed Caravan, 18.03.2010r., Cogitatur





Niewiele osób na Śląsku zdaje sobie sprawę, że z kompletnej niewiedzy na temat współczesnej muzyki francuskojęzycznej pozbawiło się ogromnej przyjemności obcowania na żywo z niezwykłą grupą muzyczną, jaką jest Speed Caravan. Ich znak firmowy to przekraczanie wszelkich granic stylistycznych, stąd nie dziwi fakt łączenia tradycyjnej muzyki algierskiej chaabi z elementami rocka, elektroniki, jazzu czy nawet folkloru andaluzyjskiego. W dodatku lider grupy Mehdi Haddab gra na arabskiej lutni oud w niecodzienny sposób, zmieniając jej brzmienie za pomocą elektrycznych przystawek, niczym Jimmy Hendrix na gitarze.

Ich pierwszy na Śląsku koncert zorganizowany w ramach imprezy towarzyszącej tegorocznej edycji Francophonic Festival nie spotkał się jednak z wielkim zainteresowaniem publiczności przyciągając zaledwie garstkę ludzi. Jednakże ci wszyscy, którzy zdecydowali się wybrać do Cogitaturu nie mieli powodów do narzekań, gdyż Francuzi ze Speed Caravan bez większych problemów pokazali jak się powinno rozgrzać publiczność, co było słychać przede wszystkim w długości braw pomiędzy poszczególnymi utworami.

Repertuarowo godzinny występ Francuzów z algierskimi korzeniami zdominowały utwory pochodzące z ich debiutanckiego krążka „Kalashnik Love” wydanego w 2008r. w najbardziej znaczącej dla world music wytwórni Real World Records. Nie mogło zatem zabraknąć ich autorskiego materiału, jak i bardzo udanych coverów z „Killing an Arab” z repertuaru The Cure na czele, czy też pochodzącego z dyskografii The Chemical Brothers „Galvanize” z typowymi dla nich arabskimi naleciałościami.

Warto także zwrócić uwagę na otwarty kontakt z publicznością - krótkie, lecz treściwe słowa wprowadzenia do konkretnych utworów oraz barwną opowieść o zaletach polskiej „żubrówki”. Do tego nie zabrakło przeprosin, za spore opóźnienie (koncert rozpoczął się z godzinnym poślizgiem) wynikłe z powodu długiej podróży muzyków do naszego kraju.

Za słowa podsumowania tego bardzo udanego moim zdaniem koncertu niech posłuży sam fakt, że w ciągu godziny spędzonej z muzykami Speed Caravan mogliśmy nie ruszając się ze Śląska przemierzyć spory szmat świata z takimi przystankami, jak Maroko i Las Vegas na czele. Kto chętny na taką niezobowiązującą podróż, to niech rozgląda się za szyldem Speed Caravan w swoim mieście, może jeszcze do nas wrócą.

Tekst i zdjęcia: Sławomir Kruk



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz