10 marca 2010

Przypominamy: The Embassy

Niedawno natknąłem się na ten szwedzki duet, o którym właściwie wiadomo niewiele, bowiem nie ma oficjalnych źródeł prezentujących pochodzenie grupy, a ich oficjalna strona - jedna z najdziwniejszych jakie spotkałem - takowych nie podaje. Właściwie ich strona nic nie podaje, oprócz jakiś niejasnych obrazków, jak ten:

i wideoklipów, jak ten:

C'est la vie, c'est embassy from Look on Vimeo.



Jedno jest pewne: The Embassy wydali 2 płyty studyjne - Futile Crimes z 2002 i Tacking z 2005 roku. Oprócz tego pojawiło się kilka niezależnych singli, jednak to płyty wzbudziły moje szczególne zainteresowanie. Sielankowy nastrój towarzyszący ich nagraniom w połączeniu z tanecznym rdzeniem tworzą iście wyśmienitą mieszankę. Na pewno słychać na ich płytach klasyków rocka pokroju The Cure, ale największymi garściami czerpią jednak ze współczesnego akustycznego grania, a la Belle and Sebastian. Nie zmienia to faktu, że nowinek technicznych nie omijają i skwapliwie z nich korzystają. Jednak największe echa słychać tutaj Beach Boysów:



Urzekające jest jeszcze coś innego - The Embassy zawsze pozostawiają taki pozytywny niedosyt. Ich płyty trwają po 30 minut z małym okładem, zatem zanim zdążymy się wygodnie rozłożyć w sofie ze szklanką soku pomarańczowego i myślami powędrować w słoneczne rejony świata, już musimy wstawać, by zmienić CD.

Kolejna zagadka - nie wiem co robi tu Mel Gibson

The Embassy są czarujący z jeszcze jednego prostego powodu: ich piosenki są przepełnione dobrą energią i w ogóle nie chcą się znudzić. Naprawdę można słuchać bez końca. Muzyka, która absolutnie nie przeszkadza.

Call It What You Want

Dziwna strona internetowa The Embassy: http://www.theembassy.info/
Marcin Bareła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz