15 czerwca 2016

Recenzja: Radiohead - A Moon Shaped Pool


Aż 5 lat przyszło nam poczekać na nowy album Radiohead, " A Moon Shaped Pool". To największa luka między dwoma albumami geniuszy nieprzewidywalnego grania rodem z Oxfordu. Album można nieco przekornie nazwać przeglądem twórczości Radiohead; zajęci własnymi projektami muzycy zbierali materiał latami a piosenka "True love waits" kończąca album powstała w 1995 roku.

A "Moon Shaped Pool" byłby dobrym towarzyszem płyt Nicka Drake's czy The National. Temat wyobcowania w społeczeństwie pozostaje i pozostanie aktualny. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Thom Yorke stał się nihilistą i odrzutkiem do postaci ekstremalnej. Można to wywnioskować także po wyglądzie muzyka, który postarzał się o 10 lat zapuszczając włosy. Symbolicznie totalną alienację widać w teledysku do utworu "Daydreaming", w którym Yorke otwiera kolejne drzwi, by kolejno znaleźć się w różnych dziwnych miejscach typu biblioteka, szpital czy jakiś kompletnie pusty garaż. Przedstawiony świat jest nieprzyjazny i zimny, przewijający się po drodze ludzie niezainteresowani i nieobecni. Koniec końców, bohater filmu ląduje w jaskini gdzieś w górach, by grzać się przy ognisku, po drodze łkając wspak: "half of my life". Te pół życia wielu słuchaczy odczytuje w sposób symboliczny. Rok temu bowiem Thom Yorke rozstał się ze swoją partnerką, z którą istotnie spędził połowę swojego życia (23 lata).

Na "A Moon Shaped Pool" tematem wędrownym jest szeroko pojęta ucieczka. Bardzo poetycko opisuje to zespół w przepięknym "wodnym" utworze "Glass eyes":

...The path trails off
And heads down a mountain
Through the dry bush, I don't know where it leads
I don't really care...

Nie ma więc próby walki, jest rezygnacja i poddanie się biegowi wydarzeń i cała płyta utrzymana jest w tym "poddańczym" tonie. Muzycznie, jako że piosenki mają swoje korzenie z różnych przestrzeni czasowych słychać całe Radiohead lat 2000, jednak tej muzyce najbliżej jest do "In Rainbows". Są jednakowoż echa płyt "Hail To The Thief" czy nawet "Kid A/Amnesiac". Nie jest to tak dobra płyta, jak "In Rainbows", ale momentami jest wybitna, bardzo wyrazista. Oprócz wspomnianego, mistycznego "Daydreaming", mamy świetny latynoski klimat samby w "Present tense", z riffem gitarowym mocno przypominającym kawałek "Reckoner" z kilku lat wstecz. Ambientowy klimat płyty "Kid A" przypomina "Tinker tailor soldier sailor rich man poor man beggar man thief". A na deser mamy jeden z moich ukochanych kawałków grupy, zakorzeniony w roku 1995 "True love waits". Zespół wielokrotnie tę magiczną balladę grywał w wersji akustycznej na gitary ale na płycie nabiera dodatkowego kolorytu za sprawą nakładania warstw minimalistycznych partii pianina. Co ciekawe, grupa kilkakrotnie przykładała się do nagrania tego cudownego utworu, za każdym razem jednak coś nie wychodziło: "Moglibyśmy nagrać TLW, ale wyszłoby to jak John Mayer. Nie chcieliśmy tego" - tłumaczył po latach Nigel Godrich, wieloletni producent muzyki Radiohead.

Warto zwrócić uwagę na udział londyńskiej Orkiestry Smyczkowej, która uszlachetnia takie utwory, jak "Tinker tailor soldier sailor rich man poor man beggar man thief", "The Numbers", "Glass eyes", wreszcie "Burn the witch". Warto nadmienić, że partie orkiestry zaaranżował Jonny Greenwood. Kolejna ciekawostka wyjątkowego klimatu płyty "A Moon Shaped Pool": w trakcie powstawania albumu zmarł ojciec Nigela Godricha...

Jak wspomniałem wcześniej: nie jest to najrówniejszy album brytyjskiej grupy, ale to jest tak, jak ze słabszymi albumami innych wielkich (Blur): dla wybitnej grupy album słabszy znaczy: bardzo dobry album. Polecam zatem nie tylko melancholikom.

Ocena: 7/10

Posłuchaj:







Marcin Bareła

1 komentarz: