12 września 2016

Elektryczne Gitary - Dni Kapusty Charsznica 2016


Na Elektryczne Gitary wybierałem się latami i w końcu udało się zespół dorwać, przy okazji Dni Kapusty 2016 w miejscowości Miechów - Charsznica. E.G. to ten zespół, który przywołuje wspomnienia fantastycznych lat 90. i pierwszych muzycznych doznań, kiedy rządziły kasety magnetofonowe. To wtedy, w roku 92 namiętnie słuchałem "Wielkiej Radości", którą to zapisaną właśnie na wspomnianą taśmę magnetofonową pożyczałem od siostry. Po latach do twórczości Elektrycznych Gitar wracałem kilkukrotnie, odkrywając kolejne płyty jak "Huśtawki" czy "A Ty Co"...

W 2016 roku, co ze wstydem przyznaję, w końcu udało mi się dotrzeć na koncert E.G. i tego wyjazdu nie żałuję. Był to koncert który ja nazwałbym - profesjonalne jaja. Bo faktycznie Jakub Sienkiewicz, Piotr Łojek, Tomasz Grochowalski, Aleksander Korecki, Jacek Wąsowski, Leon Paduch łączą całkiem dojrzałe granie z farsą, dlatego ich koncert w Charsznicy momentami przypominał kabareton. Zresztą, sam Kuba Sienkiewicz wspominał kilka lat temu, że podczas koncertu stara się stworzyć karykaturę samego siebie, co doskonale mu wychodzi. Większość piosenek śpiewa w kompletnie innych tonacjach, po drodze łamiąc schemat zwrotek i rymów. Są utwory recytowane albo wykrzyczane w bardzo autoironiczny sposób. W piosence "Włosy" mamy zmianę tekstu "Przyszedł Wacek, co to teraz będzie, długie włosy ma normalnie wszędzie...Przyszła Ziuta, chyba zaraz wyjdzie, ona długich włosów nie ma chyba nigdzie..." Kilka kawałków zaskakuje rozbudowanymi aranżacjami jak "Żądze" czy "Dzieci". W Charsznicy w pewnym momencie na scenie wylądowało kilka głąbów kapuścianych, a artyści nałożyli po liściu na głowy.

Elektryczne Gitary wydały dosłownie w czerwcu tego roku płytę "Czasowniki", ale w Charsznicy skupili się na znanych kawałkach, z czego główną reprezentantką wieczoru była kultowa dziś płyta "Wielka Radość" z 1992 roku. Nie dziwi mnie to - publiczność na tego typu imprezach nie będzie wsłuchiwała się w nieznane kawałki, ale oczekuje się rozerwać i posłuchać "Kilera" albo "Co ty tutaj robisz". Ja należę właśnie do tej grupy i cieszy mnie, że mogłem posłuchać w sumie także moich ulubionych utworów, jak "Wytrąciłaś", "Nie pij Piotrek" czy "Huśtawki". W odświeżonych wersjach bardzo fajnie zabrzmiały między innymi "Włosy" "Głowy Lenina" czy "Żądze". Na bis wybrzmiały wspaniałe, pocieszające "Huśtawki", ale i po tej piosence publiczność nie chciała wypuścić Elektrycznych Gitar ze sceny. Całość zakończył widowiskowy pokaz sztucznych ogni.

Mnie pozostaje życzyć Elektrycznym Gitarom równie dobrej formy koncertowej w następnych latach. Na dniach kapusty poczucia humoru muzykom nie brakowało, a poszczególne solówki instrumentalne wychodziły każdemu kapitalnie. Były to naprawdę profesjonalne jaja - z przymrużeniem oka ale na poziomie i z szacunkiem dla słuchacza. Dziękuję Wam za ten koncert.




Marcin Bareła
Zdjęcia: Sławomir Kruk

5 września 2016

Dawid Podsiadło - Park Hallera w Dąbrowie Górniczej, 03 września


Nigdy nie śledziłem kariery Dawida Podsiadło tak, jak śledzę losy muzyczne Natalii Grosiak czy Artura Rojka. Dawid jest jednakowoż artystą, który niezwykle umiejętnie połączył z reguły przyjemne, ale gdzieniegdzie także wymagające granie. Nadarzyła się okazja, żeby zobaczyć artystę na żywo w ramach Festiwalu Ludzi Aktywnych w Dąbrowie Górniczej na koncercie darmowym. Po odsłuchu całości ze smutkiem przyznałem, że byłem na jednym z najsłabszych koncertów w swoim życiu. Po artystach widać było brak zaangażowania i pasji, dlatego wyglądało i brzmiało to tak, jakby każdy obraził się na swój instrument, chociaż występ uratował Olek Świerkot, ze swoimi kapitalnymi partiami Telecastera. Sam Dawid Podsiadło także dawał radę, chociaż nie udało mu się ukryć wyczerpania trasą, a jego przerywniki słowne między utworami były tak nieudolne, że aż śmieszne. Nie wiem, na ile to specjalny zabieg, a na ile brak pomysłu na to co powiedzieć za chwilę; generalnie teksty w stylu: "Mieliśmy nieprzyjemne zdarzenie pod Piotrkowem Trybunalskim, ale nie będę wchodził w szczegóły, to było dosyć przykre, a mamy się tutaj bawić" trąciły kiczem. Koncert momentami ożywał za sprawą takich hitów, jak "Pastempomat" czy "Trójkąty i kwadraty", ale już "Nieznajomy" wypadł blado jak topniejący śnieg a takich momentów było więcej. Sprawę pogrzebała awaria na kablach, kiedy zespół zmuszony był na chwilę zejść ze sceny. 1/3 widowni opuściła teren przed sceną, a zespół Dawida Podsiadło po powrocie już resztami sił jakoś doczłapał do końca występu, nawet nie wychodząc na bis. Na plus należy zaliczyć znakomite nagłośnienie poszczególnych instrumentów, które razem współbrzmiały kapitalnie. Szkoda tych problemów technicznych, bo nie można odmówić muzykom kunsztu grania. Generalnie był to dosyć dziwny koncert, liczę na kolejne koncerty Dawida i spółki w mam nadzieję pełnej formie wykonawczej.

Marcin Bareła