15 grudnia 2018

Recenzja: Jeff Tweedy - Warm


Nie mogłem przegapić nowego wydawnictwa jednego z moich pupili - Jeffa Tweedy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt że płyta Warm to pierwszy autorski album muzyka znanego z Wilco. I - przekroczywszy pięćdziesiątkę w zeszłym roku - artysta uchyla nieco szerzej drzwi własnego ja, zostawiając słuchacza oszołomionego otwartością co poniektórych treści...



"I leave behind a trail o songs
From the darkest gloom to the brightest sun
I've lost my way but it's hard to say
What I've been through should matter to you"

To fragment tekstu do otwierającego Warm kawałka "Bombs Above". Jeżeli dałoby się ten album skompresować i skomentować w kilku zdaniach to właśnie te powyżej byłyby dobrym odnośnikiem. Tweedy to artysta największego kalibru ale też zwykły człowiek z ludzkimi słabościami. Uzależnienie od środków przeciwbólowych, ataki paniki, depresja wreszcie śmierć wracają jak jakaś obsesja i skłaniają do refleksji. Podobno przez sztukę się oczyszczamy a dodatkowo pięćdziesiątka, która niedawno stuknęła Amerykaninowi jest jak widać dobrym czasem żeby dokonać własnego katharsis...

Pamiętajmy że korzenie muzyka tkwią nadal w alternatywnym country i tak się w ten nurt wrosły, że trudno nie dosłuchać się wpływów protoplasty Wilco, zespołu Uncle Tupelo, od którego wszystko się zaczęło. Mamy więc w większości nieco ranczowe, czasem knajpiane klimaty, chociaż to tu to tam słychać wybitny talent muzyka do tworzenia przepięknych balladowych melodii, jak w "From far away", "I know what it's like"; a czasem przewija się lubiana przez artystę psychodelia. Wszystko spaja jedno słowo - minimalizm. W końcu Tweedy już nic nie musi i właściwie nawet gdyby zamilkł, to już jest i na zawsze będzie legendą amerykańskiej alternatywy.

Co najciekawsze - pomimo tych dosyć przygnębiających treści okładka płyty przedstawia postać z podniesionymi w geście zwycięstwa rękoma (Tweedy we własnej osobie?). To też daje dużo do myślenia. Mimo że na pierwszy rzut oka muzyk nie wygląda zbyt ciekawie - nieco otyły, zarośnięty i z mocno zniszczonymi włosami, jednak upływ lat dobrze robi Jeffowi i w moich oczach ten pozorny obraz jest jednak mocno mylący a w sercu artysta po latach tylko zyskuje...

Ocena: 8/10



Marcin Bareła