14 lutego 2010
Oceniamy: Lindstrom & Christabelle - Real Life Is No Cool
Jak powszechnie wiadomo, scena norweska słynie z elektronicznych, tanecznych rytmów żeby wymienić Royksopp, Diaz i innych mniej znanych, ale inspirujących twórców. Jednym z nich jest działający od 2004 projekt Lindstrom.
Mający na koncie 2 płyty muzyk, którego prawdziwe nazwisko to Hans-Peter Lindstrøm, jest odpowiedzialny za płytę Where You Go I Go To, która w 2008 zdystansowała jakością produkcje czołowych wykonawców nowej muzyki. W tym roku, wespół z enigmatyczną artystką - Christabelle - muzyk powraca ze swoim drugim studyjnym albumem o refleksyjnym tytule, Real Life Is No Cool.
Myślę, że wielbiciele sceny tanecznej przełomu lat 70 i 80 mogą być zachwyceni, podobnie jak miłośnicy klubowego chilloutu w wydaniu Kaskade. Ktoś lubiący Depeche Mode lub Moloko także nie powinien narzekać. Lindstrom bardzo umiejętnie buduje nastrój mieszając klimaty stricte taneczne w wydaniu downtempo i elektronic. W efekcie dostajemy 10 przestrzennych, klimatycznych kompozycji, jedne bardziej klimatem zbliżone do lat 80-tych: Baby Can't Stop, Keep It Up; inne bardziej współczesne, pełne klubowych odwołań: Let It Happen, Let's Practise.
Płytę wieńczy fantastyczny, ponadsześciominutowy High & Low, kwintesencja swobodnej, nieograniczonej twórczości artysty wolnego, nieskrępowanego, wyzwolonego z wszelkich muzycznych ograniczeń. Prawdziwa dźwiękowa podróż w nieznane.
Mam nadzieję, że płyta ta zostanie dostrzeżona także u nas (choć w to sam wątpię). Ja nie mam wątpliwości co do tego, że powinna zostać zauważona, źle - usłyszana.
Ocena: 4,5
Marcin Bareła
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz