19 lutego 2010

Biff, 18.02.2010, Cogitatur






Na początku przyznam bez ogródek, że Biff to jedna z bardziej sympatycznych "paczek" danych mi w życiu spotkać; Brachaczek/Fochmann/Kozłowski/Pfeiff/Drążkiewicz absolutnie nie udają nikogo, a rozmowa i przebywanie w ich towarzystwie jest czystą przyjemnością (co zresztą niebawem usłyszycie).

Zaczęli od nieznanego mi jeszcze utworu, jednego z wielu niezatytułowanych jeszcze, zapewne powstałych na potrzeby nowego albumu. Szybko zaczęły się konkrety: na pierwszy ogień poszły "Adela" i "Kokoszone" - ten drugi zabrzmiał czysto, energicznie - po prostu doskonale. Jedną z miłych niespodzianek było zaprezentowanie "Dam Ci Wszystko Co Zechcesz" z repertuaru Filipinek - jeden z hołdów złożonych na pięćdziesięciolecie kultowego damskiego zespołu. Następnie dostaliśmy najbardziej rozpoznawalnego "Ślązaka" z nietypowym wstępem i harmoniami wokalnymi. "Monday", "Pies2 i Pies1" także nie ustępowały jakością i miło drażniły spragnione dobrych dźwięków ucho. Ale tutaj się zatrzymam, ponieważ moje ucho trochę momentami nie wytrzymywało - zwyczajnie było za głośno.

Chciałbym tutaj zwrócić uwagę przede wszystkim na trochę niedocenioną grę na basie Michała Pfeiffa. Z pozoru nieskomplikowana jazda po gryfie w przypadku tego basisty przetwarza się w dynamiczny i pulsujący rytm, jakiego nie powstydziłby się najlepszy rzemieślnik rockowy; oczywiście trudno nie uchwycić także fenomenalnych popisów Jarosława Kozłowskiego na perkusji, perkusji która w towarzystwie tego muzyka wydobywa dźwięki niczym z najlepszych czasów rockandrolla. Zwracam także uwagę na Annę Brachaczek, jej stroje, poczucie humoru, dobry kontakt z publicznością i... figurę. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia. Lekkiego przeziębienia w jej przypadku słychać absolutnie nie było.

Występ zakończył się dwoma bisami, pierwszy z "Na Na Na", gdzie Ania powiedziała, że drugi raz go grają na koncertach w ogóle, natomiast drugi bis był zaskoczeniem, ponieważ zagrali kompozycję "Ciągle Ktoś Mi Mówi" zapomnianego polskiego zespołu Bank (1982 rok)

Był to jeden z koncertów, który uświadomił mi po raz kolejny, że muzyka może być doskonałą zabawą. A może przede wszystkim - powinna. Biff już ma nowe piosenki, więc pozostaje nam jedynie kibicować im na trasie koncertowej i śledzić strony internetowe, w których niebawem pojawić się może hasło: "druga płyta Biff".

Marcin Bareła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz