14 października 2009

Blues opanował Spodek


Ponad 5 tys. fanów Bluesa (i nie tylko) bawiło się wyśmienicie podczas 29 edycji Rawa Blues Festival (10.X.2009) organizowanej jak co roku w katowickim Spodku przez Irka Dudka.

Tegoroczny program był bardzo bogaty w wiele światowej klasy nazwisk (Rod Piazza, Eric Sardinas, Eden Brent) co niewątpliwie przyciągnęło do Katowic nie tylko stałych bywalców tej zasłużonej dla krajowego bluesa imprezy, ale także sporo nowych osób w tym niżej podpisanego. Kupując bilet kierowałem się głównie chęcią zobaczenia Erica Sardinasa określanego przez organizatorów mianem „Jimiego Hendrixa XXI wieku” co wszystkim niedowiarkom uświadamia jego ostatnia płyta pochodząca z 2008r. „Eric Sardinas and Big Motor”, na której to Eric pokazywał się przede wszystkim jako znakomity gitarzysta o bluesowym rodowodzie. Niestety jego występ kończący festiwal nie mogę zaliczyć do szczególnie udanych, choć nie można mu było odmówić talentu i nie podziwiać szybkości z jaką gra na gitarze. Jednakże ilość solówek gitarowych była tak duża, że zaburzała dramaturgię kolejnych utworów i po kilkunastu, kilkudziesięciu minutach po prostu nużyła. W jego występie nie było też niczego z zapowiadanej przez organizatorów nieprzewidywalności i szaleństwa (zdarza mu się podczas występów palić swoje gitary).

To wszystko czego zabrakło mi w koncercie Erica Sardinasa znalazłem za to we wcześniejszym występie grupy dowodzonej przez mistrza gry na harmonijce ustnej Roda Piazzy. Jego kwartet Rod Piazza & The Mighty Flyers występujący w Polsce po raz pierwszy rozruszał cały Spodek uświadamiając wszystkim obecnym, że przy bluesie można tańczyć i się świetnie bawić. Ten niesamowity występ pełen improwizacji i szaleństwa był przede wszystkim popisem wirtuozerii poszczególnych muzyków tworzących razem świetnie rozumiejący się kolektyw. Honey Piazza (prywatnie żona Roda) z zawrotną szybkością grała swoje partie na klawiszach nie okazując zmęczenia nawet wtedy, gdy została sama z perkusistą na długą kilkunastominutową improwizacje. Natomiast Rod potrafił swoją harmonijką wyczyniać cuda grając na niej sola tak długo, dopóki zagrzewała go do tego publiczność. Nie mogło obyć się więc bez bisów podczas, których Honey grała nogami stojąc na swoich klawiszach. Niezapomniany widok zwłaszcza, że artystka jest piękną kobietą, dla której pewnie nie jeden straciłby serce.

Do tej dwójki (Sardinas, Piazza) bardzo energetycznych występów tego wieczora śmiało można dodać urodzinowy koncert (25-lecie istnienia kapeli) Shakin’ Dudi pełen ich największych przebojów począwszy od „Za 10 trzynasta”, „Zastanów się co robisz”, „Och, Ziuta” czy „Au sza la la la”. Zaskoczeniem z pewnością była obecność orkiestry dętej wspomagającej członków zespołu i nadającej muzyce Shakin’ Dudi pełniejszy charakter.

Jednakże tegoroczna edycja Rawy Blues to nie tylko energetyczne i żywiołowe występy, choć tych było rzeczywiście sporo (należy w tym miejscu wspomnieć także o polskiej „supergrupie” J.J. Band, która porwała publikę niecodziennymi wykonaniami utworów z repertuaru Tadeusza Nalepy), ale także kameralne koncerty dla wyrobionej publiki. Za przykład niech posłuży występ amerykańskiej pianistki - Eden Brent, która przeniosła słuchaczy za sprawą swojego niezwykle silnego głosu w rejony źródeł bluesa, czyli w deltę Missisipi. Korzennego bluesa o specyficznej pulsacji można było posłuchać także w wykonaniu fińskiego duetu gitarowo-perkusyjnego z L.R. Phoenix And Mr. Mo’Hell.

Poza koncertami program tegorocznej edycji festiwalu był nabity po brzegi wydarzeniami dodatkowymi. Najważniejsze z nich to największa w Polsce orkiestra recytatorska złożoną ze śmiałków – amatorów, którzy przed publicznością Spodka wyrecytowali wspólnie wiersz „The Weary Blues” Langstona Hughes’a oraz nocny maraton filmów o tematyce bluesowej odbywający się po zakończeniu koncertów w niedalekim Centrum Sztuki Filmowej. Spory rozmach 29 edycji Rawa Blues Festival bardzo dobrze rokuje na przyszłość, więc za rok może być tylko lepiej, prawda?

Sławomir Kruk

1 komentarz: