3 lutego 2011

Oceniamy: The Decemberists - The King is Dead


Wygląda na to, że muzycy The Decemberists zaczynają zdobywać uznanie, na jakie od lat zasługują. „The King is Dead” – ich szósta w dyskografii płyta zadebiutowała właśnie na szczycie zestawienia „Top 200” amerykańskiego „Billboardu”. I pewnie na tym sukcesy się nie skończą bo pomimo, że tym razem Dekabryści zrezygnowali z konceptu na rzecz niezwykłej urody prostych, radosnych folkowych piosenek to wyszło im to tylko na dobre.

W przeciwieństwie bowiem do najambitniejszego projektu sprzed dwóch lat – świetnego skądinąd albumu „The Hazards of Love” (zamykającego w ramy konceptu romantyczną opowieść o przygodach pięknej Małgorzaty w tajemniczym lesie pełnym dziwacznych postaci) nie uświadczymy na najnowszym wydawnictwie Dekabrystów nawiązań do rocka progresywnego lat 70-tych. Tym razem obrali zupełnie inny kierunek. Za inspiracje posłużyła tradycja amerykańskiego folk–rocka (Neil Young, Paul Simon, Bob Dylan) oraz wczesne płyty R.E.M od debiutanckiej „Murmur” począwszy. W efekcie tych poszukiwań nagrali płytę o której można powiedzieć, że jest wielkim hołdem, jaki składają amerykańskiej kulturze z którą nie zawsze było im po drodze bo pomimo, że pochodzą z Oregonu to grali dotąd surowego folka przesiąkniętego głównie celtyckimi wpływami.

Tym czasem materiał zgromadzony na „The King is Dead” cechuje rzadko spotykana lekkość kompozycji. Dominują akustyki, skrzypki, akordeon, mandolina oraz niezwykłej urody harmonijka ustna, której pełno w utworach Colina Meloya – lidera The Decemberists. Urzekają melodie, które dość szybko zaskarbiają naszą uwagę. Pojawiają się goście. Alt-countrowa pieśniarka Gillian Welch wspomaga wokalnie Meloya tworząc z nim harmonie wokalne w większości piosenek. Natomiast Peter Buck - gitarzysta R.E.M. zagrał w „Down by the Water” (kandydat na folkowy przebój roku) oraz w „Calamity Song”. Jego sprawką są również dźwięki wydobyte z mandoliny w otwierającym całość „Don’t Carry it All”.

Rozbudowane instrumentarium współgra z warstwą tekstową. Subtelnym dźwiękom ludowych instrumentów towarzyszą niebanalne teksty, w których Colin Meloy bawi się słowem. „Rox in the Box” oparł na regułach dziecięcej wyliczanki, a rozleniwiony „June Hymn” przypomina bardziej poezje niż folkową piosenkę. Afirmując szczęśliwe życie nie zapomniał jednak o upływającym czasie („How I lived a childhood in snow and all my teens in tow stuffed in strata of glow”, „When we die, we will die with our arms unbound”).

Słuchanie dziesięciu piosenek umieszczonych na „The King is Dead” jest ogromną przyjemnością i daje zastrzyk pozytywnej energii w środku zimy. Pokochała je już Ameryka co widać na podstawie wyników sprzedaży i kompletnie mnie to nie dziwi, bo trudno im się oprzeć. Szczególnie polecam na mroźne zimowe wieczory. Rozgrzanie ciała i ducha gwarantowane.

Ocena: 4
Wystawił: Sławomir Kruk

Posłuchaj:

The Decemberists - Rox In The Box by Vicente P.S.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz