31 maja 2010

Jose Gonzalez, Katowice ul. Mariacka, 15.05.2010r.



Katowice z wielką pompą zainaugurowały swoje starania w wyścigu o Europejską Stolicę Kultury przyznawaną polskiemu miastu w 2016 roku. Na gwiazdę weekendu rozpoczynającego ubieganie się o to prestiżowe wyróżnienie wybrano szwedzkiego gitarzystę Jose Gonzaleza, który do masowej świadomości przebił się za sprawą swojej wersji utworu „Heartbeats” pochodzącego z repertuaru innej bardzo popularnej szwedzkiej grupy The Knife. Głównie za sprawą tego utworu jego debiutancka płyta „Veneer” sprzedała się na całym świecie w ponad 700 tys. egzemplarzy, co jest liczbą imponującą, jak na artystę wywodzącego się ze skandynawskiej sceny folkowej.

Gwiazda światowego formatu porównywana przez niektórych nawet do duetu Simon & Garfunkel sprawiła, że do tej pory pustawa ulica w centrum Katowic mająca być wizytówką miasta zapełniła się szczelnie ludźmi, czego nie udało się osiągnąć wcześniej. Jednakże po obserwacji tłumu zgromadzonego na ulicy Mariackiej odniosłem wrażenie, że Jose Gonzalez nie był jednak najtrafniejszym wyborem na tak duży plenerowy koncert w centrum miasta. Jego muzyka podana w bardzo skromnej oprawie (na scenie nie było żadnych dodatkowych muzyków, tylko sam artysta z gitarą akustyczną) powodowała, że był to w znacznej mierze nudnawy i bardzo jednostajny występ bez jakiegoś większego zaskoczenia, a większość ludzi sprawiało wrażenie jakby czekali tylko na usłyszenie tej znanej z pewnej reklamy piosenki. Przy czym chciałbym zwrócić uwagę, że głos Jose Gonzaleza został nagłośniony w sposób perfekcyjny, tak że niósł się nieziemsko odbijając po drodze od kamieniczek usytuowanych po obu stronach ulicy, co uważam za niewątpliwą wartość samego występu.

Niemniej jednak ze sceny wiało nudą i kolejne bardzo zbliżone do siebie kompozycje powodowały, że w niedalekim pobliżu sceny był ciągły ruch i przemieszczanie się sporych grup ludzi. W związku z czym trudno było skupić się na kolejnych utworach artysty i wysłuchać ich w pełnej koncentracji. W secie podstawowym poza autorskimi piosenkami Jose Gonzaleza usłyszeliśmy także dwie jego interpretacje znanych przebojów z repertuaru Kylie Minoque i Massive Attack (odpowiednio „Hand on Your Heart” oraz „Teardrop”), co nie było jakimś szczególnym zaskoczeniem, bo Jose bardzo często po nie sięga i można wręcz stwierdzić, że zbudował swoją bardzo dobrą markę właśnie na cudzym repertuarze.



Jednakże jego siłą przebicia jest świetny głos, nadający nawet tym popularnym i często tanecznym utworom zupełnie innego nastrojowego charakteru, co niewątpliwie może podobać się i wzbudzać zrozumiały szacunek wśród publiczności. Nie inaczej było w Katowicach – stąd w wielu opiniach znalezionych w Internecie najczęściej przewijają się stwierdzenia o magicznej aurze tego koncertu. Mnie najbardziej jednak porwał sam bis, podczas którego usłyszałem trzy najpopularniejsze piosenki z nie tak bardzo bogatego repertuaru artysty. Nie zabrakło zatem świetnego wykonania wyczekiwanego przez wszystkich „Heartbeats”, jak i znakomitego coveru Joy Division („Love Will Tear Us Apart”) oraz przepięknej jego autorskiej piosenki „Crosses”. Dla mnie ten koncert mógłby ograniczyć się wyłącznie do tak skompensowanego bisu i nie była potrzebna, aż tak długa rozgrzewka ze strony artysty.. o którą powinni zadbać raczej chłopaki z Twilite, a nie sama gwiazda wieczoru.

Tekst i zdjęcia: Sławomir Kruk

2 komentarze:

  1. zgadzam się szaleństwa nie było
    ale nagłośnienie pierwsza klasa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jose jest trochę przereklamowany, chociaż w sumie jest świetnym gitarzystą.

    OdpowiedzUsuń