26 listopada 2009

Ars Cameralis 2009 (ŻYWIOŁAK/ VALRAVN/ YO LA TENGO)



Często się zdarza, że wybieramy się na koncert, nie wiedząc zupełnie czego się spodziewać, prawie nie znając muzyki wykonawcy, nie mając o nim żadnego wyobrażenia. Często też się zdarza, że takie niewiadome wyprawy okazują się strzałem w dziesiątkę i kończą jako impreza miesiąca/roku/życia (niepotrzebne skreślić). Z takim nastawieniem kierowałem się w stronę Kinoteatru Rialto 24 listopada, by przyjrzeć się Wieczorowi Muzyki Folkowej w ramach Ars Cameralis 2009. Wyszedłem natomiast, mając za sobą jedną z imprez życia...
Wystąpiły zespoły Żywiołak, Valravn i Kabbalah. Dokładnie w wymienionej kolejności. Żywiołak - warszawska formacja, wywodząca się z różnych środowisk muzycznych (cześć muzyków ma doświadczenia metalowe), mająca na koncie longplay Nowa Ex-Tradycja. Żywiołak to nazwa nieprzypadkowa - muzycy na żywo to żywioł nie do okiełznania. Spodziewałem się po tym koncercie czegoś w stylu tradycyjnych melodii ludowych i spokojnego siedzenia na swoich miejscach - zostałem jednak (chyba nie tylko ja) bardzo pozytywnie zaskoczony. Żywiołak można powiedzieć gra punk-folk. Niezwykle dynamiczna, agresywna perkusja; elektryczna gitara basowa - po drugiej stronie zaś tak archaiczne instrumenty jak lutnia, lira korbowa czy drumla. Tradycyjne ludowe zaśpiewy kontra współczesny wrzask i łomot. Klasyczne, starosłowiańskie słowa okraszone metalowymi wstawkami. Do tego niezwykle energiczny taniec dwóch pań, Anny Piotrowskiej i Izabeli Byry, których ruchów pozazdrościłyby dziewczyny na najlepszych parkietach w mieście. To w wielkim skrócie Żywiołak.
Dostaliśmy naprawdę wybuchową porcję piosenek z pierwszej epki (Muzyka Psychodelicznej Świtezianki) i płyty Nowa Ex-Tradycja. Niezwykle żywiołowo wypadły Femina i Ballada o Głupim Wiesławie. Na deser dostaliśmy nieudane dziecko Eurowizji - Noc Kupały i kpinę z całego konkursu - pieśń Neurowizję. Fantastyczny występ. Było to czuć tego wieczora, doprawdy trudno było o kogoś stojącego spokojnie w miejscu, a jeśli komuś przyszłaby ochota na pogo - na pewno nie byłby sam...


Po Żywiołaku na scenie, po uprzednim przygotowaniu, przywitaliśmy Duńską kapelę Valravn. Historia, jaka kryje się za całym przedsięwzięciem jest niezwykle ciekawa. Otóż tytułowy Valravn to symbolizujący złe moce kruk, który był kiedyś człowiekiem, i by ponownie nim się stać - musi wypić krew ludzką. Za tą nieco wiejącą grozą historią kryje się jednak niezwykle ciekawa, wielowymiarowa muzyka i bardzo ciepli, zwyczajni ludzie.
Valravn powstał w 2003 roku i wydał Krunk Krunk i Valravn (2007). Zespół na żywo gra nieco inaczej niż poprzednicy. Na pewno znaczenie mają tu nordyckie korzenie folku, które to zespół od początku z lubością odkopuje, oraz odwołanie do pionierów folku na świecie - Irlandczyków. Dlatego muzyka w ich wykonaniu jest spokojniejsza, zawiera także uniwersalne instrumenty ludowe, jak harfa czy kobza. Valravn gra bardziej ambientowo - gotykowe brzmienia. Ale muzyka na żywo w ich wykonaniu to rzeczywiście magia. Magia chwili, magia nastroju, magia osobowości. Może wszystko razem wzięte. Uśmiechnięta, śliczna wokalistka - Anna Katrin Egilstrøð, znakomity bębniarz, Juan Pino (dał wspaniałą solówkę na wielki bęben), poza tym Martin Seeberg grający na wielu instrumentach, podobnie jak Søren Hammerlund. Skład uzupełnia Christopher Juul, pracujący zręcznie przy laptopach. Mieszanka naprawdę wyborowa.
W ten wspaniały wieczór można było naprawdę poczuc muzykę. Niezależnie od stanu ducha czy stanu ciała - Wieczór Muzyki Folkowej w Kinoteatrze Rialto pokazał, że takie inicjatywy są potrzebne. Pokazała to niesamowita publicznośc tego wieczora, a tylko utwierdziła w przekonaniu, że warto - muzyka. Muzyka z zupełnie innych zdawałoby się światów, a tak uniwersalna. Oby jak najwięcej takich wieczorów.


25 listopada natomiast w Jazzclubie Hipnoza zobaczyliśmy Yo La Tengo, zespół istniejący od 1986 roku, na koncie 12 płyt studyjnych i niezliczone kompilacje. Z jednej strony dobrze, że przyjechali dopiero teraz - ostatnia płyta, Popular Songs (2009) jest naprawdę świetna - jednak zwolennicy ich wcześniejszych albumów z pewnością wiedzieli, że zbyt dużo tamtych rzeczy nie usłyszą. Swoją drogą, tyle lat na scenie i tyleż samo lat niewiedzy - aż wstyd się przyznać...
Płyta Popular Songs jest kapryśna, bo serwuje nam popowe ballady i nieznośne, bezczelne gitarowe improwizacje. Po niepozornym wstępie, na pierwszy kęs poszedł More Stars Than There Are In Heaven - czyli przeszło dziesięciominutowa gitarowa ballada, która w wersji live wyglądała bardziej jak jakieś odprawianie szamańskich czarów. Nie po raz ostatni, jak się wkrótce miało okazać...
Ira Kaplan jest świetnym gitarzystą. Ale to, co robił podczas Ars Cameralis zapisało się nie tylko na dyskach twardych sprzętu przenośnego. Podczas wykonywania I heard you lookin trwającego bez mała 20(!!) minut, wpadł w totalny amok. Grał pięścią, próbował wyłamac ramię "tremolo", nosił gitarę na plecach, przesuwał po gryfie dłońmi, łokciem, czym się da. W pewnym momencie myślałem, że rzuci w muzycznym odurzeniu sprzętem w podłogę. Tak się (na szczęście) nie stało, choc fakt, że ta biedna elektryczna gitara przetrwała zakrawa na cud.
Na koncercie mieliśmy właśnie takie długie jamowe jazdy, ale także standardowo odegrane kompozycję. Szczególnie urzekły When It's Dark...


Czy I'm On My Way...


Koncert zakończyły 3 bisy, w sumie trwające niecałe pół godziny, co daje niemal dwie godziny Yo La Tengo na żywo. Możemy byc usatysfakcjonowani.

Posłuchaj wywiadu z Valvarn: http://www.sendspace.pl/file/0dfe670e87b1afab6b38950
Posłuchaj wywiadu z Żywiołakiem:http://www.sendspace.pl/file/9d2efe3e85c1011658201b2
Obejrzyj zdjęcia z Ars Cameralis 2009:
http://picasaweb.google.pl/marcinbarela/ArsCameralis2009ZYWIOAKVALRAVNYOLATENGO#

Marcin Bareła

2 komentarze:

  1. to nie było 'and the glitter is gone' tylko 'I heard you lookin' z plyty 'painful'...

    OdpowiedzUsuń