20 grudnia 2014

Mój 21 Top Wszechczasów, czyli jak Nadal na Garrosie

Tym razem trochę z innej beczki. Jak to bywa z końcem roku, radiowa Trójka przygotowuje kolejny Top Wszechczasów. I jak to zwykle bywa, wielkich zmian w zestawieniu spodziewać się nie można. "Brothers in Arms" czy "Stairway to Heaven", "One" czy "Wish You Were Here"? A dalej podobnie - Kultowi Floydzi, Perferkcyjna Metallica, Beatlesi z Dżemem, Doorsi, Eric itd. Zestaw praktycznie od lat niezmienny, co najwyżej zmienia się pozycja. Są to absolutnie artyści i kompozycje znakomite (z paroma dziwolągami), jednak Top Wszechczasów ma jeden duży problem - przewidywalność. Głosują zapewne od lat ci sami ludzie na te same kompozycje. Czy nie uważacie, że to nie ma dalszego sensu? Czyż nie lepiej odświeżyć Top, proponując kompletnie inny zestaw kompozycji do głosowania? A może wykluczyć utwory, które od lat zajmują czołowe pozycje w zestawieniu? No bo co to za zabawa, kiedy już wiadomo (a na pewno jest to bardzo prawdopodobne), które utwory będą w czołówce? Pewnie wielu z Was teraz sobie myśli - to po co słuchasz Topu...No właśnie, słucham Topu, bo kocham muzykę i Trójkę. I tym samym, jako wymagający słuchacz chcę odświeżenia listy piosenek, bo naprawdę słuchanie Topu to jak oglądanie Nadala na Rolandzie Garrosie. Z góry wiadomo, kto wygra. Po czasie to nudne. A chyba nie o to chodzi? W tym poście, wbrew tytułowi nie będę tworzył całego zestawienia, ale zaprezentuję kilka utworów, których w Topie nie usłyszałem rok temu, a które uatrakcyjniły by zabawę i dodały świeżości liście. A takich pewnie byłoby znacznie więcej...Kolejność chronologiczna przypadkowa.

THE BEACH BOYS - GOOD VIBRATIONS (1966)



Klasyk z ery "Pet Sounds". Freak-folkowy happening muzyczny. Nie da się już więcej zmieścić w trzyipółminutowym utworze, który powstawał kilka miesięcy, warstwa po warstwie, często w kilku studiach rozsianych w Los Angeles. Ta zabawna pieśń brzmi jak zlepek kilku utworów, a przy jej powstawaniu zaangażowano kolekcję przedziwnych instrumentów, jak drumla - ludowy instrument, którym gra się za pomocą ust i ręki, czyli "harfa ustna".

DAMIEN RICE - THE BLOWERS DAUGHTER (2002)



Chyba najpiękniejsza miłosna piosenka. To taki utwór z rodzaju kruchych i delikatnych jak ciasteczko korzenne. Oprócz bajkowego tekstu i znakomitych partii wokalnych, w pamięci pozostaje genialna partia skrzypiec artystki Vyvienne Long. Co ciekawe, tekst opowiada prawdziwą historię pewnej dziewczyny, z którą Rice próbował nawiązać znajomość...

BOOMTOWN RATS - I DON'T LIKE MONDAYS (1979)



Zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia nastolatki, która zastrzeliła w stanach dwie osoby a kilkanaście raniła, a motywem jej działań było to, że nie lubi poniedziałków. Bezsens tej tragedii opisał w swojej piosence Bob Geldoff, późniejszy współinicjator akcji Live Aid. Pieśń stała się z czasem kultowa, a pianinowe intro wykorzystała nawet Trójka w swojej zapowiedzi Listy Przebojów. Ale w Topie utworu brak...

MASSIVE ATTACK - UNFINISHED SYMPATHY (1991)



Nowatorski klasyk, kosmiczna piosenka. Jest to perfekcyjne połączenie samplingu z brzmieniem orkiestry smyczkowej i nieziemskim głosem Shary Nelson. Nawarstwianie się poszczególnych warstw jest w odsłuchu niewiarygodną przygodą dźwiękową. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie ma tej piosenki na Topie...

THE ROLLING STONES - SYMPATHY FOR THE DEVIL (1968)



Czy może więcej dziać się w jednym utworze? Chyba już nie. Sam Mick Jagger przyznał, że "w tej piosence spróbowaliśmy praktycznie wszystkiego". Pierwotnie miała to być folkowo-bluesowa pieśń, ale z czasem wyewoluowała na kształt samby. Warto przysłuchać się niesamowitej partii pianina Nicky Hopkinsa. "Satisfaction" to przy tym pikuś.

DAVID BOWIE - THE MAN WHO SOLD THE WORLD (1970)



Bardziej chyba znany z wersji Nirvany, ponadczasowy kawałek. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych riffów gitarowych. Stopniowany bas i ekspresywna perkusja tworzą kultową piosenkę, nie wiedzieć czemu pomijaną w zestawieniach wszechczasów.

RADIOHEAD - PARANOID ANDROID (1997)



Nie zagłosować na Paranoid na Top, to jak nie spróbować kawy w Brazylii. Ten kolaż kilku muzycznych pomysłów razem tworzy utwór doskonały. Thom Yorke, kiedy słyszy P.A. widzi ludzi w fabrykach, a ja słuchając całego katalogu Radiohead widzę ten dziwny świat z dziwnymi ludźmi.

MOBY - WHY DOES MY HEART FEELS SO BAD (1999)



Czy najlepsze piosenki muszą zawsze trwać 10 minut, być rozbudowane jak Pudzian i zawierać co najmniej trzy gitary? Niekoniecznie. Proste piosenki także potrafią być genialne, czego dowodzi ten prosty i bardzo smutny utwór niedocenianego Mobiego.

DOUBLE - THE CAPTAIN OF HER HEART (1985)



Pamiętam ten kawałek z dzieciństwa. Lata 80. dały nam bardzo dużo takich nostalgicznych piosenek, które przenoszą gdzieś daleko hen. Szkoda zapomnianego zespołu Double, ale w ich malutkim katalogu na próżno szukać podobnej perełki.

SPANDAU BALLET - TRUE (1983)



Drugi z rozmarzonych kawałków romantycznej ery nurtu new wave lat 80. Dużo przestrzeni. Bardzo dobra partia saksofonu Steve'a Normana. Dziś brzmienia lat 80. wróciły do łask, także na rodzimym poletku, czego przykładem jest płyta "Moizm" Tomasza Makowieckiego.

KATE BUSH - CLOUDBUSTING (1985)



Nieobecność Kate Bush (duet z Peterem Gabrielem się nie liczy) w pierwszej setce Topu jest skandalem. Przesłuchałem sobie przed chwilą "Cloudbusting" i znowu ciary przeszły po plecach. Przepiękna, hipnotyczna piosenka i teledysk w którym użyto maszyny to tworzenia deszczu. Arcydzieło najważniejszej artystki ostatniego 30 lecia.

NINA SIMONE - MY BABY JUST CARES FOR ME (1958)



Nie jest to autorska piosenka Niny, ale cover, jednak to właśnie ta wersja wbiła się do światowej świadomości. Swingująca kompozycja zawiera jedną z najlepszych fortepianowych solówek w historii.

BLUR - CARAMEL (1999)



Dużo by gadać o tym albumie, tej piosence, jak i samym artyście. Na albumie "13" Blur zaprezentował najbardziej eksperymentalny materiał, a kwintesencją tych eksperymentów jest właśnie "Caramel". Jedna z najbardziej przerażających piosenek w historii.

THE WHITE STRIPES - SEVEN NATION ARMY (2003)



Kultowy riff, który wydaje się gitarą basową, jest tak naprawdę pół akustykiem zniekształconym przez pedał Digitecha. Utwór stał się sztandarową piosenką Białych Pasków i jest do dziś wykorzystywany w reklamach, ogłoszeniach czy kampaniach społecznych.

THE BEATLES - A DAY IN THE LIFE (1967)



Ciężko opisać geniusz tej piosenki. Muzyka apokalipsy. Wszyscy wspinają się tutaj na wyżyny swoich możliwości, a sekcja orkiestry smyczkowej, która zagrała w każdej możliwej tonacji jest kosmiczna. Jak słychać, Beatlesi mieli znacznie lepsze utwory niż "Yesterday" (pozycja na Topie 2014: 18).

Takich piosenek byłoby więcej. Pamiętając, że jest to tylko zabawa, jednocześnie szkoda, że Top nie wykorzystuje potencjału i nie przyciąga słuchaczy spragnionych nieco innej, niż progresywny rock, muzyki. Bo dobra muzyka to nie tylko gitary i co najmniej 7 minut długości. W następnym poście powybieram parę polskich propozycji do Mojego Topu.

Wybrał: Marcin Bareła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz