12 stycznia 2014

Julia Marcell - Rajzefiber Katowice 05.12.2013


W grudniu miałem przyjemność wysłuchać akustycznego koncertu Julii Marcell, w duecie z Mandy Ping-Pong, czyli Anną Prokopczuk. Minimalistyczny koncert był po prostu rewelacyjny, chociaż o planowanym występie oficjalna strona klubu nie napisała kompletnie...nic!!

To wielka przyjemność po pierwsze usiąść sobie swobodnie, po drugie - być na wyciągnięcie ręki artysty, no i wreszcie delektować się czystą muzyką. Bo w Katowicach nie było laptopa, tylko żywe instrumenty. Julia kapitalnie przeniosła skomplikowane piosenki z płyty "June" na minimalistyczne perełki na pianino (w tym przypadku niezawodnego Korga), a Mandy Ping-Pong sklejała te często surowe interpretacje delikatnymi pasmami swoich skrzypiec.

Podwójna przyjemność z siedzenia tuż pod sceną, to możliwość przypatrywania się muzykom, a ci nie pozostali dłużni - szczególnie Julia szukała kontaktu wzrokowego i to były te, absolutnie przyjemne chwile, kiedy człowiek w duchu jakby bezradności myśli: - Patrzy na Ciebie, może się do niej uśmiechnąć?...Widać było, że Julia świetnie bawi się z koleżanką Anką na scenie, czasem wręcz przednio. Kiedy śpiewając CTRL, nagle Julia "podarowała" kawałek tekstu koleżance, ta nie wiedziała co zrobić (zapewne z zaskoczenia i z faktu, że zapomniała tekstu) i zaczęła mamrotać mmm mmm mmm, więc Julia po chwili również dołożyła swoje mmm mmmm mmmmmmm i w ten niemy sposób przebiegła druga część utworu. Potem Julia Marcell oznajmiła, przepraszając, że ona również zapomniała zwyczajnie tekstu. Fajnie, że zrobiła to z typowym dla siebie wdziękiem, dlatego nikt specjalnie nie miał pretensji, przeciwnie - można było się wręcz ubawić.

Z utworów zaprezentowanych w Rajzefiber kapitalnie zabrzmiała, zagrana mocno na klawiszach, Matrioszka. Oryginalnie to nieco folkowy utwór, a w Katowicach zabrzmiał niemal organowo, epicko. Na koncercie usłyszeliśmy także nowy, jeszcze nieznany utwór. Kiedy autor tekstu nieśmiało zapytał, odkrywszy pierwsze akordy Czyżby trzecia płyta, Julia odpowiedziała jakby niedopowiedzeniem: Czyżby, czyżby...

Chciałbym, zmęczony nieco gitarowym graniem na żywo, słuchać właśnie takich występów, jak ten Julii i Ani w Katowicach. Bo było kameralnie, nastrojowo, zmysłowo i naprawdę można było posłuchać muzyki, a nie hałasu. I nie zmieni mojej opinii uporczywe gadanie osób z tyłu sali, które czasami odbierało pełną przyjemność słuchania, no i które zapewne sprawiało przykrość samym artystom. Dziękuję dziewczyny!

Marcin Bareła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz