27 marca 2011

Oceniamy: R.E.M. - Collapse into Now



REM WRACAJĄ W STYLU

To jeden z tych zespołów, które nie muszą nic udowadniać, nie muszą nagrywać hitów, żeby świat usłyszał o ich kolejnych płytach, nawet może sobie pozwolić na komfort niepromowania nowego albumu poprzez trasę koncertową. Tak właśnie zrobił R.E.M. w związku z ich najnowszym wydawnictwem – Collapse Into Now. Status gwiazd, jaki zespół przez lata osiągnął, od debiutanckiej Murmur, po przełomową w komercyjnym sensie Out Of Time, aż po eksperymentalną Up, był na pewno powodem do dumy, ale także brzemieniem pewnej odpowiedzialności. Nieudana płyta Around The Sun i przeciętna Accelerate pozostawiły pewną wyrwę w gładkiej i równej ścieżce, jaką R.E.M podążali przez lata. Stipe i koledzy mieli jedno pragnienie nagrywając Collapse Into Now: stworzyć dobry album. Mogę potwierdzić: udało się!

Collapse Into Now można nazwać czymś w rodzaju the greatest, chociaż może dla zespołu tego formatu, takie określenie jest krzywdzące. Każda ich płyta jest wyjątkowa, każda jest inna i większość zaskakuje. A jednak, na Collapse Into Now słyszymy to, do czego R.E.M. nas przyzwyczaili: wyjątkową, lekko „rozstrojoną” gitarę Petera Bucka (oczywiście jest mandolina), dołujący śpiew Michaela Stipa, akustyczne rozdarcie. Pojawiają się goście, znani z wcześniejszych płyt: Patti Smith (śpiewała kiedys na New Adventures in Hi Fi), ale i nowi: Eddie Vedder (zaśpiewał na It Happened Today, chociaż prawie go nie słychać).

Płyta powstawała w różnych miejscach USA (Portland, Nowy Orlean), i w Europie (Berlin – to ta zaproszono Veddera na gościnną sesję). Zespół do współpracy zaprosił także Jacknife Lee, który produkował Accelerate. Mike Mills, basista R.E.M. stwierdził w wywiadzie dla DC 101, że „to bardzo pozytywny człowiek, nawet jak ma zły dzień i wie co robi”. Mills chyba ma racje, bo płyta rzeczywiście jest w dużej -choć nie przeważającej części pogodna, radosna, w wielu momentach nawet chyba przebija Reveal, najbardziej „optymistyczny” album jednej z najsmutniejszych grup. Pierwotnym zamierzeniem zespołu było napisanie „krótkiego, szybkiego i głośnego albumu”, jednak słychać podział na mocne, rockowe brzmienia, które są z reguły dziełem Petera Bucka, delikatne, melnacholijne ballady pisze natomiast Mills. Z tym dość dużym rostrzałem stylistycznym poradzić sobie musiał Michael Stipe, ale chyba sobie poradził, bo teksty są jak zwykle dobre, chociaż niedalekie od surrealizmu, który jest znakiem firmowym Stipe’a (pamiętne „Aluminium taste like fear” z New Adventures In Hi Fi).

Co my tutaj mamy: Zaczyna się mocno, rockowo, właśnie w stylu NAIHF. R.E.M. wielkotkrotnie podkreślali, że najbardziej są dumni właśnie z tamtego albumu (1996 rok). Nie ukrywam, że jest to także moja ulubiona ich płyta (może po Up). Tak więc Discoverer i All The Best, czyli dwa pierwsze kawalki z Collapse Into Now to takie nawiązanie właśnie do Nowych Przygód (Wake Up Bomb) – mechanistyczny, wręcz mówiony, agresywny wokal Stipe’a, ściana gitar Bucka i morze perkusyjnych talerzy to nawiązanie do najbardziej rockowej twórczości R.E.M. Szybko jednak przychodzi rozluźnienie, wraz z Uberlin i Oh My Heart i przechodzimy do słodkich czasów Reveal. Ta druga piosenka zaczyna się ciekawym, dość zaskakującym intro na trąbki i tuby, ale potem mamy esencję R.E.M: czyli charatkterystyczną mandolina Bucka, akordeon i barytonowy wokal Stipe’a. Są utwory porażające prostotą: Every Day Is Yours To Win i Walk It Back, które zawsze pojawiały się na nawet najmocniejszych pozycjach tria(kwartetu do 1997 roku). Zaraz po tym, brzmiącym jak najpiękniejszy sen utworze, mamy Mine Smell Like Honey, ale z miodem nie ma on raczej nic wspólnego, bo przypomina It’s The End Of The World As We Know It. Swoją drogą, ten stary utwór utwór nie cieszył się przesadną sympatią grupy, czego członkowie dawali niejeden raz otwarty osąd, ale zespół na przekór wydaje się czerpać z jego brzmienia cały czas. Kolejna petarda (które w proporcji do ballad przeważają proporcją mniej więcej 60 do 40%) to Aligator Aviator Autopilot Animatter, gdzie gościnnie zaśpiewała (świetnie skądinąd) Merill Beth Nisker, znana szerzej jako Peaches (kolejny gość zapożyczony w trakcie pobytu zespołu w Berlinie), gdzie znakomicie wtóruje Michaelowi punkowym okrzykiem „Hey Alligator You’ve Got A Lot To Learn”. Kim jest tajemniczy aligator nie wiem, jednak nasuwa mi się na myśl wraz ze zwrotką „I Don’t Know Which Way To Turn” sam Michael Stipe, i niepowodzenia w zespole w związku z Around the Sun (podobno o mało nie doszło do rozwiązania R.E.M), ale nie pytałem Stipe’a więc głowy nie daję. Tak dobrnęliśmy do znakomitego końca płyty, krótkiej płyty (41 minut); Me, Marlon Brando Marlon Brando And I: echa Out Of Time i Green zaznaczone tutaj bardzo wyraźne. Stipe, który faktycznie jakimś powalającym głosem nie dysponuje, pokazuje tu prawdziwy kunszt wokalny od innej strony: polegający na bardzo osobistym, emocjonalnym podejściu do wokalizy. O tym fantastycznym wokalu Stipe’a warto napisać osobną notatkę, bo jest fenomenem. Tymczasem na sam koniec Collapse Into Now mamy Stipe’a i starą przyjaciółkę, Patti Smith w wyjętym trochę z Country Feedback i E-Bow The Letter „Blue”. Prawdziwe, szczere wyznanie tego, co dla wokalisty R.E.M. jest najważniejsze. I aktualne. Fantastyczna piosenka.

Cóż mogę dodać: byłem sceptyczny po dwóch ostatnich płytach co do nowego dzieła R.E.M., jednak tym razem jest powrót do najwyższej formy. Ktoś powie, że zespół nie ma już nic nowego do powiedzenia, do dodania – słusznie poniekąd, tyle że ich styl jest tak charakterystyczny i tak niepowtarzalny, że chyba nie ma sensu psuć czegoś, co jest dobre. R.E.M nie muszą już kombinować. Stworzyli fantastyczny styl, i jeśli będą się go trzymać, tworząc dobre piosenki – fani (w tym ja) będą zachwyceni.

Ocena: 8/10
Wystawił: Marcin Bareła

posłuchaj:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz