3 stycznia 2015

Podsumowanie muzyczne roku 2014

Zgodnie z niegdysiejszą tradycją, przedstawiamy w skrócie zestawienie ulubionej muzyki roku 2014. Nie będzie - jak to było dawniej - miejsc od 10 do 1, ale zwyczajnie wybraliśmy jedną płytę polską i zagraniczną, która zrobiła na nas najlepsze wrażenie w roku ubiegłym. Zapraszamy!

Marcin Bareła:


Dla mnie najlepszą płytą 2014 roku będzie debiutancki album londyńskiego tria Happyness - "Weird Little Birthday". Skład zespołu: gitarzysta Benji Compston, basista Jonny Allan, i perkusista Ash Cooper. Album zawiera wspaniałe melodie i ciekawe teksty a nade wszystko jest bardzo równy. Happyness gra melodyjnego indie rocka brzmieniowo nawiązującego do amerykańskich artystów pokroju Yo La Tengo (chociaż Compston wymieniał jako fascynacje m.in. The Libertines). Początki zespołu to sobotnie jamy, w tygodniu każdy z osobna pracował. Po 6 miesiącach wspólnych prób okazało się, że jest gotowy materiał na płytę. Grupa z niczym się nie siłuje, przez co ich muzyka jest szczera i spontaniczna. Jedno z moich muzycznych odkryć 2014 roku.



Dobre wrażenie zrobiły na mnie w ubiegłym roku także płyty Damona Albarna - "Everyday Robots" i Coldplay - "Ghost Stories".


Polską płytą roku będzie bezapelacyjnie album Artura Rojka - "Składam się z ciągłych powtórzeń". Artysta dojrzał muzycznie i niesamowicie się otworzył, tworząc najbardziej szczery, wręcz ekstrawertyczny album. Album wyróżniają śmiałe teksty, w których Rojek nie pozostawia suchej nitki na osobach bliskich, ale także na sobie samym, śpiewając choćby: "Ciągle widzę w sobie jakiś błąd". Muzycznie także trudno się do czegoś przyczepić, a dawne fascynacje artysty brytyjskim rockiem i nurtem tzw. shoegazingu odeszły w niepamięć. I bardzo dobrze, bo Rojek stworzył, także muzycznie, album znacznie ciekawszy, aniżeli tworzył kiedyś z kolegami z Myslovitz.



Bardzo dobre płyty wydali także: Julia Marcell - "Sentiments", Kasia Stankiewicz - "Lucy and the Loop", Pustki - "Safari" i Pablopavo - "Tylko"

Sławomir Kruk:

Płyta Roku - Polska:

Adre'N'Alin - "Surface Tensions"


"Surface Tensions" to najczęściej przeze mnie słuchana polska płyta mijającego roku i zarazem największe odkrycie na polskiej scenie elektronicznej. Pod pseudonimem Adre'N'Alin ukrywa się Igor Szulc - wokalista, pianista, producent muzyczny, który zachwycił mnie niebanalnym połączeniem muzyki elektronicznej z instrumentami klasycznymi. Odkryłem jego projekt dosyć przypadkowo przeglądając program poznańskiego festiwalu Spring Break i od tego czasu słucham jego nagrań w domu, głównie na komputerze. "Surface Tensions" to album, który urzeka klimatem i produkcją. Słucham go zawsze jako jednolitej całości stąd czasem łapię się, że nie pamiętam niektórych tytułów utworów, ale ma to swój urok. Szczerze dziwię się, że wydana w kwietniu 2014 płyta przeszła zupełnie bez echa. Przez długi okres czasu była dostępna jedynie w formie cyfrowej, ale od połowy grudnia można zamawiać pierwsze nośniki fizyczne. Warto zatopić się w przestrzennych dźwiękach i wysmakowanej produkcji. Jestem pełen podziwu dla Igora Szulca. Póki co gratuluję mu ostatniej płyty i czekam na kolejne wydawnictwa sygnowane marką Adre'N'Alin.



Ulubione polskie piosenki (kolejność alfabetyczna):

Adre'N'Alin - Spring Coat
Artur Rojek - Syreny
Grawitacja - W złotej klatce
Fisz Emade Tworzywo - Pył
Julia Marcell - Manners
Król - Szczenię
L.A.S. - Opada mgła
Oxford Drama - Asleep/Awake
Pustki - Po omacku
Skalpel - If Music Was That Easy
Skubas - Nie mam dla ciebie miłości



Płyta Roku - Świat:

Sharon Van Etten - "Are We There"


Pamiętam występ Sharon Van Etten przed The National w Krakowie (luty 2011). Była wtedy tuż po wydaniu swojej drugiej, autorskiej płyty i muszę przyznać, że poradziła sobie przed dość sporą publiką znakomicie. Od tego momentu zacząłem przyglądać się młodej nowojorskiej songwriterce bardziej uważnie i z każdą kolejną płytą doceniałem jej talent kompozytorski oraz łatwość pisania chwytliwych melodii. Swoją czwartą płytą "Are we there" oczarowała mnie już bez reszty. To najbardziej spełniony album w jej dorobku, w którym ckliwe melodie idą w parze z chwytającymi za serce frazami tekstów. Każdy kolejny utwór mógłby być singlem promującym, bo Van Etten udało się tym razem napisać zbiór jedenastu kompletnych numerów. Duża w tym zasługa staroświeckiego brzmienia osiągniętego za sprawą instrumentów sięgających czasów szczytu kariery Patti Smith i tekstów, które są na pozór dość proste, ale po wielokroć trafiają w sedno. Częściej zdarzało mi się w mijającym roku sięgać po nowe albumy Beck'a, The Notwist, The Raveonettes czy Morrissey'a, ale żaden z tych artystów nie nagrał tak urzekającej płyty, jak ta wciąż jeszcze młoda songwriterka (rocznik 1981).



Ulubione zagraniczne piosenki (kolejność alfabetyczna):

Ásgeir - Going Home
Beck - Heart is a Drum
I Break Horses - You Burn
Jessie Ware - Want Your Feeling
Johnny Marr - Easy Money
Lamb - We Fall in Love
Lenny Kravitz - The Chamber
Lykke Li - Gunshot
Morrissey - Smiler with Knife
Sharon Van Etten - Every Time the Sun Comes Up
Sophia - It's Easy to be Lonely
Swans - A Little God in my Hands
The Horrors - I See You
The Notwist - Lineri
The Raveonettes - Killer in the Streets
X Ambassadors - Unsteady

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz