22 maja 2011

TAKK! Tymczasowa Akcja Kulturalna Katowice (21.05)

Crystal Fighters zaczarowali Katowice

W Katowicach w ramach akcji TAKK! Tymczasowa Akcja Kulturalna Katowice wystąpili Rubber Dots i Crystal Fighters. To kolejna, ważna cegiełka pod coraz solidniejszą konstrukcję, jaką jest kandydatura Katowic do miana europejskiej stolicy kultury 2016.

Ania Iwanek z Rubber Dots

Słusznie Mariacka zasłużyła sobie na miano jednego z najważniejszych plenerowych miejsc koncertowych w Katowicach – urzeka urodą, czystością, bogactwem knajp i lokali. To tam odbywają się między innymi koncerty z cyklu „W Oknie KATO”, oraz plenerowe występy gwiazd (rok temu wystąpił choćby Jose Gonzalez). Sobotni koncert Crystal Fighters i Rubber Dots był esencją nowoczesnej, otwartej na nowe brzmienia stolicy Górnego Śląska, która niewtajemniczonym kojarzy się raczej z pyłem zawieszonym i godoniem po Ślunsku. Jako kilkutelni mieszkaniec Katowic, obserwowałem zmiany, jakie zaszły w tym mieście i śmiem twierdzić, że stało się ono (zwłaszcza po przenosinach Off Festivalu) naprawdę mekką nie tyle imprez i studentów, ale przede wszystkim poszukiwaczy sztuki. Dobrej sztuki, przez wielkie S. Ale do rzeczy, bo rozgadałem się na pobocznych kwestiach...


Rubber Dots zaczynali ten koncertowy wieczór na Mariackiej. Jednocześnie, na lotnisku Muchowiec odbywały się imprezy w ramach Juwenaliów Sląskich, więc widać było czekających na autobusy studentów w ogromnych kolejkach. Dla tych, którzy nie wiedzieli, na co się wybrać, decyzja musiała być sporym dylematem. Rubber Dots, to warszawski duet Anna Iwanek (m.inn. 6t’s Club)i Stefana Głowackiego, znanego z formacji Afro kolektyw. Ich muzyka, która na pewno pojawia się w wielu stołecznych klubach i nie tylko jest mieszaniną elektro ze współczesnymi trendami klubowymi. Momentami brzmią jak Loco Star, innym razem ocierają się o techno spod znaku Aphex Twina. Zwrócił moją uwagę zwłaszcza czysty, znakomity wokal Ani Iwanek. Śpiewa nie tylko czysto, ale wydaje się, jakby sprawiało jej to łatwość, niczym kotu wdrapywanie się na drzewa. Bez nadęcia, bez ceremoniału – wokalnie czysto, zgrabnie i lekko. Mimo, że muzycznie ten zespół ma na czym pracować (nie zapadł mi w pamięć żaden utwór), to ogólnie rokują naprawdę dobrze.


Po krótkim ich występie, przyszedł czas na gwiazdę wieczoru – głównie hiszpański Crystal Fighters. W jego skład wchodzą Sebastian Pringle (główny wokal, gitara), Gilbert Vierich (elektronika, gitara, perkusja), Graham Dickson (gitara, txalaparta) oraz wokalistki Mimi Borelli i Laure Stockley. Na scenie zabrakło jednej z nich, ale to nie zmienia faktu, że CF dali świetny koncert. Instrumenty ludowe, dwa zestawy perkusyjne, gitary i energia ze sceny porwała ludzi do zbiorowego szaleństwa. Zaskoczyli mnie swoją energią nie tylko muzycy zespołu, ale także publiczność, której nawet nie trzeba było zachęcać do klaskania, czy nucenia melodii. Sami to robili, w pewnym momencie śpiewając chóralnie: CRYSTAL FIGHTERS, CRYSTAL FIGHTERS.


Ale trzeba powiedzieć – zasłużenie. Obok ludowych kawałków, w których słychać było ewidentnie flamenco („Plage”), mnóstwo w ich muzyce akcentów klubowych, w których uderzenia w drewniane kłody wypełnia pulsacyjny rytm („I Love London”). Są też przyjemne dla ucha piosenki z których genialnie wypadła „At Home”, połączenie flamenco z prostą piosenką pop. Znakomity koncert trwał niecałą godzinę, chociaż publiczność domagała się więcej.


Poza marginalnymi akcentami w postaci nie wiedzącego, gdzie się obecnie znajduje pana i co się z nim dzieje – tutaj brawa dla ochrony za szybką reakcję – koncerty na Mariackiej potwierdziły to co napisałem wyżej – Katowice kryją w swoich bramach artystyczne perełki, które trzeba tylko odnaleźć. Oby więcej takich imprez...



Marcin Bareła

PS: więcej zdjęć plus relacja z Juwenaliów wkrótce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz