8 grudnia 2009

Sensorry w Oku Miasta 5.12.2009

Brzmienie/Wyzwolenie czyli część koncertowa trzeciej edycji Festiwalu Wolnych Ludzi jak co roku przyniosła spory zastrzyk pozytywnej energii w postaci bardzo żywiołowych i energetycznych koncertów.



W tym roku organizatorzy festiwalu postawili przede wszystkim na grupę Sensorry i to był moim zdaniem strzał w dziesiątkę, gdyż tak obiecującego debiutu z pogranicza rocka i jazzu nie słyszałem od dawna. Oryginalność, pełna swoboda w łączeniu gatunków muzycznych oraz intensywność brzmienia i duża dawka energii to cechy charakteryzujące muzyków Sensorry. Nie inaczej było w Katowicach podczas niespełna godzinnego występu, w czasie którego psychodelia, transowość oraz improwizowane solówki łączyły się z równie niestandardowymi tekstami śpiewanymi w ojczystym języku.



Sensorry w składzie Łukasz Bizoń, Wojtek Bubak, Tadek Kulas, Kuba Rutkowski i Michał Sosna rozpoczęli koncert od dynamicznego utworu „Diabeł”, aby następnie wykonać większość kompozycji ze swojej debiutanckiej płyty „38:06”. Nie zabrakło więc moich faworytów, takich jak: „Myśli Sterylne”, „Tabadabap” czy „Spotkaj mnie” podczas których trudno ustać w miejscu, gdyż nogi same ciągną pod scenę, co część niezbyt licznie zgromadzonej publiczności szybko zrobiła rezygnując z siedzenia przy wygodnych stolikach. W dalszej części występu pojawiły się także utwory niepublikowane, które prawdopodobnie ukrywają się pod roboczymi tytułami: „Mam duży spokój” i „Ścieżki”. Jeden z nich miał mało piosenkową formę kończąc się długą improwizacją, co wzbudziło zrozumiały zachwyt wśród publiczności. Moją szczególną uwagę zwróciła gra na saksofonie Michała Sosny, który poza tym wspomagał kolegów wokalnie oraz otwierał jeden z utworów solówką na harmonijce ustnej. Jednakże dopiero wszyscy razem na scenie pokazują na co tak naprawdę ich stać i jak powinno wyglądać zgranie poszczególnych muzyków w zespole łączącym typowy skład rockowy (gitara, bas, perkusja) z sekcją dętą (saksofon, trąbka, harmonijka ustna).

Po wcześniejszych rozimprowizowanych fragmentach koncert zakończyli już bardziej standardowo długim, nastrojowym numerem „Walenie”, który wieńczy ich debiutancki album. Mnie ten numer klimatem od samego początku kojarzył się z „Pieśnią mijających się wielorybów” z repertuaru Lecha Janerki, co jak mi się wydaje jest dobrą rekomendacją do jego posłuchania.

Podsumowując muszę stwierdzić, iż występ grupy Sensorry oceniam wysoko i obok zespołów Hetane i Hatifnats rozważam ich jako swoich kandydatów do tytułu debiutantów roku 2009 na polskiej scenie muzycznej. Oby tak wyrazistych debiutów przybywało nam z roku na rok coraz więcej.

Sławomir Kruk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz