19 listopada 2018

The Mountain Goats na Ars Cameralis 2018


Katowicki występ The Mountain Goats zagrany w trakcie XXVII edycji festiwalu Ars Cameralis w Kinoteatrze Rialto był szczególny z paru względów. Po pierwsze dla amerykańskiej grupy dowodzonej przez charyzmatycznego lidera Johna Darnielle'a odnoszącego ostatnio spore sukcesy na gruncie pisarskim (ma na koncie nominację do prestiżowej National Book Award za nie przetłumaczoną dotąd na język polski debiutancką powieść "Wolf in White Van") był to jedyny europejski koncert w tym roku...



Po drugie zespół wystąpił w dość nietypowym akustycznym zestawieniu jako duet. Liderowi i mózgowi "Górskich kozic" na scenie towarzyszył jedynie Matt Douglas odpowiedzialny w zespole za instrumenty dęte i klawisze. Przeglądając tegoroczne amerykańskie setlisty zauważyłem, że John i Matt regularnie grają takie akustyczne sety w trakcie pełnowymiarowych występów The Mountain Goats, ale niezwykle rzadko grają półtoragodzinne koncerty jedynie w takiej konfiguracji. Pomimo braku perkusisty i basisty trzeba przyznać, że występ "Górskich kozic" był niezwykle energetyczny. Przearanżowane piosenki z bogatej dyskografii zespołu liczącej sobie aż szesnaście studyjnych albumów zabrzmiały bardziej surowo i zadziornie niż w wersjach studyjnych. Szczególnym tego przykładem był choćby utwór "Unicorn Tolerance" z ubiegłorocznej plyty "Goths", który w tej koncertowej aranżacji zyskał nieco punkowy wymiar.


Setlista katowickiego koncertu była dosyć przekrojowa. Zawierała utwory z wszystkich etapów twórczości zespołu, którego jedyną stałą dominantą jest praktycznie tylko wokalista John Darnielle. Lider wspominał m.in. czasy swojej szkoły średniej, gdy chodził z dziewczyną, której rodzice byli Polakami. Stąd też występ przed polską publicznością miał dla niego wyjątkowy charakter, bo o Polsce dużo słyszał; znał też pojedyncze zwroty w naszym języku, którymi pochwalił się w trakcie występu, a jedyną dotąd okazją zagrania koncertu w naszym kraju był białostocki występ na Halfway Festival w 2012 roku. Podczas półtoragodzinnego koncertu usłyszeliśmy m.in. "No More Tears" z "Marsh Witch Visions" (EP, 2017), "Soft Targets" z "Bedside Recordings Vol. 1.2 (2003), "Wear Black", czy dwie piosenki z akustycznej epki poświęconej Ozziemu Osbournowi. Był też oczywiście największy hit zespołu "No Children" reprezentujący znacznie szerszy ciąg piosenek o charakterze rozwodowym zaśpiewany z niezwykłą furią w trakcie bisu. W czasie tego utworu John Darnielle zszedł z niewielkiej sceny i kolejne frazy wykrzykiwał do wybranych osób usytuowanych przy stolikach Kinoteatru Rialto. Mocno w tym aspekcie przypominał Matta Berningera z popularnej w naszym kraju grupy The National, dla którego marsz z mikrofonem między publicznością to chleb powszedni.


Muszę przyznać, że współpraca na scenie Johna Darnielle'a z Mattem Douglasem układała się wyśmienicie. Panowie rozumieli się praktycznie bez słów. Matt pokazał się jako niezwykle utalentowany multiinstrumentalista. Uzupełniał gitarę akustyczną i głos Johna pojedynczymi dźwiękami klawiszy, saksofonem, gitarą basową czy też pianinem. Dzięki czemu udało się zachować bogate aranżacje utworów pomimo skromnej - dwuosobowej reprezentacji zespołu na scenie. Chociaż do tej pory jakoś specjalnie nie wgłębiałem się w twórczość "Górskich kozic" to katowicki koncert sprawił mi dużą przyjemność i mocno wzbudził apetyt na lepsze poznanie muzyki tego zespołu. Jako, że ich dyskografia jest ogromna to z pewnością będę mieć co słuchać i nadrabiać do czasu kolejnego występu w naszym kraju. Oby nie za sześć kolejnych lat.

Sławomir Kruk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz