19 sierpnia 2016

Pustki - wywiad


W ramach post scriptum do relacji z koncertu Pustek w Chorzowie (15 lipca), przedstawiam wywiad z Barbarą Wrońską i Radosławem Łukasiewiczem. Przeczytacie między innymi o inspiracjach artystycznych, festiwalu w Opolu i graniu razem przez 15 lat...

Czy Pustki można jeszcze nazywać zespołem gitarowym po studyjnej płycie "Safari"?

Radek Łukasiewicz: Ja czuję nawrót gitar, bo wcześniej z gitarą się obraziłem ale od pół roku, kiedy kupiłem sobie gitarę, na której dziś grałem (gitara basowa Rickenbacker - przyp. aut.), to aranżacje piosenek stały się bardziej gitarowe. I niewykluczone, że na następnej płycie będzie nawrót gitarowych brzmień.

Gitara basowa w Pustkach nie brzmiała nigdy wcześniej tak soczyście, jak obecnie. Na "Safari" to brzmienie jest wprost fenomemalnie. Co jest tego powodem?

R. Ł. Zawsze zmiana ręki powoduje inne brzmienie. Ja wcześniej grałem na gitarze głównie, a Safari to pierwsza płyta na zagrana basie, gitarzysta który pierwszy raz bierze bas zawsze gra inaczej niż rasowi, długoletni basiści.

Jesteście oficjalnie triem, ale na koncercie gracie jako kwartet.

R.Ł. Skład płytowy to trio, ale skład koncertowy uzupełnia Marcin Staniszewski... Gra na saksofonie, klawiszach.

Nie było by możliwości grania na żywo bez Marcina. Materiał z "Safari" na to nie pozwala?

R. Ł. Materiał na "Safari" wymagał podejścia kwartetowego, bo aranżacje w studiu były bardziej rozbuchane, niż nam się wydawało. Marcin pomaga nam ten materiał wykonywać na żywo.

Basiu, jak godzisz wychowanie syna z graniem. Czy jest to trudne?

Basia Wrońska: Jest, ale z tego żyję, to jest mój zawód...

Zabierasz dziecko ze sobą w trasy?

B. W.: Nie, staram się nie zabierać, bo on potrzebuje własnego rytmu i świata, który sobie układa...

R. Ł.: Zresztą rynsztok to nie jest miejsce dla dziecka...


B. W.: Warunki na koncercie są różne. Wolę jak zostaje w domu, gdzie wszystko jest na miejscu. Nie widzi ciemniejszych stron grania, całego trudu koncertowego. Ale generalnie interesuje się tym co robię, wypytuje mnie o wszystko i muszę przyznać, że jest coraz trudniej im jest starszy.

A mówią, że z wiekiem jest łatwiej, przynajmniej mnie tak mówią...

B. W.: Nie, właśnie gdy był mniejszy i miał mniejszą świadomość to mniej to przeżywał, a teraz zaczyna rozumieć wszystko - wie, że wyjeżdzam i na ile i bywa, że ciężko mu się z tym pogodzić.

Pamiętam nasze spotkanie w 2008 roku, wtedy mówiliście o trudniej sytuacji finansowej w zespole. Czy dziś utrzymujecie się z tego co robicie w pełni?


B. W.: Muzyka to nasz jedyny sposób zarobkowania, Staramy się grać koncerty i z tego żyć z różnym skutkiem. Ale na pewno jest dużo lepiej niż w 2008.

R. Ł.: Ja na przykład miałem pracę w 2008 a teraz już nie. Wszyscy żyjemy tylko z muzyki, oczywiście nie tylko realizując się w Pustkach.

Ty Radku jesteś bardzo zapracowanym i znakomitym zresztą tekściarzem, słyszałem porównania Ciebie do Kasi Nosowskiej. Jak to odbierasz?

R. Ł.: To jest oczywiście bardzo miłe. Kaśka jest autorką tesktów z tak ogromnym dorobkiem, że porównania do niej to jest zaszczyt. Staram się to co robię robić najlepiej.

Jak piszesz i o czym piszesz? Co Cię inspiruje? Życie, miłość, byle co - coś wpadnie do głowy i to zapisujesz...

R. Ł.: To jest jakiś moment, który się zdarza. Jadąc na przykład na rowerze wymyślam sobie dwie linijki i je zapisuję bez piosenki, a potem się okazuje że pasują do niej, rozbudowuje to. Nie ma zasady. W Pustkach zaczyna się najczęściej od melodii i do tejże zapisuje się tekst. Tak jest zresztą w większości przypadków. Zaczyna się od emocji w utworze i przelewa się to na papier. Trzeba siedzieć i pisać, robić tego dużo, to jest raczej żmudna praca. Czasami napisanie czegoś zajmuje chwilę a czasem miesiąc, czasami "wchodzi" pierwsza wersja a czasami czwarta. Ja najczęściej piszę dla innych - to jest też jakaś próba porozumienia z drugą osobą, żeby ktoś to poczuł, żeby to było jego, kompatybilne z daną osobowością i z piosenką, więc jest to próba ułożenia układanki z wszystkich elementów.

Ale Ty Basiu też piszesz teksty...

B. W.: Głównie Radek, chociaż czasami jakiś pomysł wychodzi ode mnie - intuicyjnie wyrażam o czym chciałabym zaśpiewać, co w danym wersie pasuje. Bardzo dużo rozmawiamy o tekstach i się inspirujemy nawzajem...


Słyszałem że podróże to też Wasza silna inspiracja, zwłaszcza Radka

R. Ł.: Najwięcej inspiracji czerpie się z codzienności - z czynności i relacji z którymi obcuje się na co dzień. Zwyczajnie najwięcej się o tym myśli. Ja piszę najczęściej o relacjach ludzkich - bo to jest coś, z czym się człowiek boksuje na co dzień. Inni piszą o imprezach bo to jest ich codzienność, ale nie my.

Jeszcze wrócę do byłego basisty Pustek, Szymona Tarkowsiego. Czy odejście Szymona wpłynęło na egzotyczne brzmienie Safari, czy Wy i tak nagralibyście płytę w tych klimatach bez względu na okoliczności?

B. W.: Pół na pół myślę. Jeszcze jak rozmawialiśmy z Szymonem o nagraniu nowej płyty wszyscy się zgodziliśmy, że chcemy coś zmienić. Ale nie chodziło o to, że Radek przestanie grać na gitarze. Nastąpiło więcej zmian aranżacyjnych i nawet brzmienie Grześka Śluza jest inne na Safari.

Wy nie lubicie tkwić w jednym brzmieniu najwyraźniej....

B. W.: Na to wychodzi. Lubimy żeby muzyka podążała za nami jako za ludźmi. My jako ludzie po dwóch latach nie jesteśmy tacy sami. Coś nowego się przeżywa i na nowo nas buduje i podobnie jest z muzyką w naszym przypadku, co jest naszą zaletą i wadą, bo ciężko się do nas przyzwyczaić.

Dla mnie zaletą...

B. W.: Opinie się podzielone..

R. Ł.: Głosy były typu: - "Koniec Kryzysu", "Kalambury" - świetne brzmienie a potem znowu zmieniliście, następnie dwa utwory na "Wydawało się" jeszcze inne. Nie mamy takiego balastu, że jeżeli się kompletnie zmienimy, to nasza następna płyta będzie platynowa. Bo artyści, którzy zdobywają złoto, platynę nie chcą zawieść swoich fanów, którzy są przyzwyczajeni do danego oblicza, to lubią i tego chcą. Tak ma wiele zespołów. A my mamy tak, że przy naszych przemianach słuchacze się do tego już przyzwyczaili i nie mamy aż tak dużo do stracenia, czyli pieniędzy i poziomu życia. Bo jeśli ktoś sprzedaje platynowe płyty to przyzwyczaja się do pewnego poziomu zarobków i życia, i nadal myśli o zapewnieniu swojej przyszłości przez utrzymanie stanu rzeczy. My nie mamy aż tak dużo do stracenia, bo nauczyliśmy się funkcjonować w inny sposób, może ze szkodą dla naszych finansów domowych...

Ale przynajmniej artystycznie pozostajecie z czystym sumieniem..

R. Ł.: Dokładnie. Teraz gramy już próby do nowej płyty, i stajemy przed pytaniami: co mamy zagrać, jak zagrać i jak to powiedzieć, to już powiedzieliśmy tamto zagraliśmy, tego nie chcemy. Więc decydujemy, co będzie adekwatne dla nas, jako ludzi w tym momencie.

Słyszałem, że ludzie nadal mówią o was jako "debiutanci".

R. Ł.: Dlatego wydaliśmy płytę, podsumowującą 15 lecie działalności (śmiech).

To też, ale byliście na festiwalu w Opolu. To był moim zdaniem dobry ruch bo jednak wielu ludzi się o was dowiedziało. Jaka jest wasza opinia na temat tego typu wydarzeń?

B. W.: To był główny cel, żeby się pokazać jeszcze innemu odbiorcy niż ten koncertowy. Tym bardziej że piosenka "O krok" ma ogromny potencjał. Dodatkowo, panuje opinia środowiskowa, że Pustki są takim trudnym jazzowym zespołem, to tu była szansa zaprezentowania piosenki fajnej, lekkiej, która może trafić dalej do publiczności.

R. Ł.: Występowaliśmy między Wilkami a Edytą Bartosiewicz, więc tuzami sceny popularnej.

B. W.: Trafiła się okazja - dobra róbmy to - może się ta okazja już nie zdarzyć. Jest to znamienne, że w ogóle muzyka alternatywna zaczyna wkraczać w mainstream, robi się taki dobry bałagan. Nie wiadomo już, gdzie jest ta granica, ale jest to efektem trudnej sytuacji na rynku. Nie ma wyjścia - wejdziesz, albo zrezygnujesz i nie przetrwasz.

A was mainstream kusi?

B. W.: No zagraniem w Opolu to już jedną nogą stanęliśmy w tym mainstreamie.

A nagranie przychylnej szerszej publiczności, wygładzonej płyty? Jest to możliwe?

B. W.: Kiedy o tej nowej płycie gadamy, to nie zanosi się na to. Mamy dosyć ambitne plany (śmiech).

R. Ł.: Nie jesteśmy takimi ludźmi. Obecnie piosenka "O krok" to jest taki maks wyjścia do ludzi, takiego podania ludziom emocji, które zrozumieją. Ja nie czuje się na siłach, żeby napisać coś co będzie bardziej zrozumiałe, albo stworzyć nutę pod nóżkę. Dziś "O krok" jest topem naszej popowości.

Dużo macie piosenek na nową płytę?


R. Ł.: Pomysłów jest sporo. Myślimy całościowo o atmosferze tej płyty. Jakie utwory wybrać, które z pomysłów pasują do tego co mamy...

Może jakieś kołysanki dla syna Basi?

B. W.: To jest zawsze taka rzecz, którą można zrobić i przyznam, że płyta dla dzieci chodzi mi po głowie. Ja po prostu wiedziałabym, co z tym zrobić od razu. Bo Pustki są obecnie na etapie szukania, zastanawiania sie co przekazać. Jest to przyjemny ale i frustrujący czas. Bo mamy świetną piosenkę, która świetnie brzmi i nie wiemy ja ją zagrać. Myślimy - co tu robić i szukamy klucza. Jesteśmy właśnie w tym momencie.

I to widać też na koncertach, bo lubicie improwizować i bawić się własnymi utworami. Ale jak to się przekłada na pracę w studiu? Potraficie godzinami próbować dany kawałek?

B. W.: My strasznie długo gramy i na koncercie improwizacja jest naszym sposobem komunikowania się i sprawa nam to dużo radości. W studiu bywa różnie. Safari było szkielotowo ogarnięte i potem było dużo postprodukcji. Ale "Koniec Kryzysu" i "Kalambury" były już zagrane z marszu.

R. Ł.: "Safari" było naszą najdroższą płytą produkcyjnie. Wydajemy płyty sami, przy udziale naszego pośrednika, Agory.

Jak waszym zdaniem zmienił sie rynek muzyczny w Polsce na przełomie tych 15 lat działalności Pustek?

R. Ł.: Myślę że zespoły brzmią coraz lepiej. Obecnie liczy się element produkcji koncertowej. Dziś musi być pomysł brzmieniowy, realizator który zna materiał. Zespoły już na poziomie debiutu dbają o to, żeby dobrze brzmieć ze sceny. 15 lat temu tego nie było, wszystko było dużo bardziej garażowe i nieokrzesane. Zobaczmy zespół Hey - 15 lat temu to był zupełnie inny zespół...
Dziś zespoły które grają brudno są lepiej do tego przygotowane. Dbają o to, żeby grać na dobrych instrumentach, piecach. 15 lat temu liczył się warsztat pojedynczego muzyka. Dziś są grupy, które brzmią razem. Zespół Spoken Love wydaje debiutancką płytę, a ja idę na koncert i to brzmi, jakby mieli ze cztery płyty. Wiadomo, to są doświadczeni muzycy, ale to wszystko jest niezwykle dopracowane. Muzyka okołopopowa brzmi dużo lepiej niż kiedyś.


Brzmi jak pogrzeb rockowego sznytu.

R. Ł.: Oglądasz Jacka White w nowej odsłonie i to jest na maksa wyprodukowane jako koncert. Ma wszystko dopracowane. Jack White już nie wychodzi z gitarą żeby tylko zagrać. Nawet tak rootsowy rock jest dziś podany z jakimś pomysłem. Kogo dziś interesuje że zespół wyjdzie i tylko zagra?

Szacunek dla słuchacza?

R. Ł.: Też, ale i konkurencja na rynku to wymusza.

B. W.: A nasz rynek jest bardzo mały. Można powiedzieć, że to Rynek Lidla. Jedni nie mogą wydać płyty bo akurat inni to robią. Ja się zgadzam z tym co powiedział Radek, bo faktem jest że dziś muzycy nie są istotni, tylko brzmienie. Kunszt muzyka jako zawodowca przechodzi do lamusa. Dziś nie potrzeba być dobrym muzykiem, wystarczy mieć show, znać się na komputerze i dobrze brzmieć.

To jest dobre dla kogoś, kto nie lubi grać.

B. W.: Tak a z drugiej strony daje szansę wszystkim którzy czują, że chcieliby coś zrobić i mają takową szansę.

Czego Pustkom należy życzyć na najbliższy czas?


R. Ł.: Zdrowia psychicznego i fizycznego. To jest zawsze w cenie. Trudno dziś nie zwariować i ja bym sobie życzył nie zwariować.

B. W.: A ja chciałabym, żebyśmy mieli dużo powodów do radości z grania razem, bo to jest siła napędowa naszych działań.


A wy potraficie się cieszyć nadal sobą po tych 15 latach?

R. Ł.: Jest radość ale to jest zupełnie inny poziom. Dziś się cieszymy z wizji utworu, który powinien zabrzmieć tak albo inaczej. Zupełnie inny poziom radości.


B. W.: Dziś musimy stymulować naszą radość. Na klimat w zespole wpływa przerwa, jak się parę dni nie widzimy. Ale z drugiej strony, gdy mamy jakieś kłopoty albo problemy to do siebie lgniemy.


Można się przyzwyczaić do lat tras i ustawicznego grania?

B. W.: Odczuwam, że to momentami wymaga sporego poświęcenia.

R. Ł.: Wyjazdy nie są łatwe, ale są momenty na koncertach, że mi całe życie przed oczami staje. Dziś przy "Tyle z życia" po prostu odleciałem. To są takie momenty nie do przecenienia i wtedy wiem, że dobrze w życiu wybrałem.


Jeszcze jak jakiś krytyk dobrze napisze, w tym ja...

B. W.: Trzymamy cię za słowo (śmiech)

R. Ł.: Dobre opinie krytyków są fajne, ale jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Dla nas najważniejsi są ludzie, którzy do nas przychodzą, piszą maile o tym że jakaś piosenka im ratuje życie - to jest coś.



Rozmawiał: Marcin Bareła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz