16 lutego 2016

Przeczytane: Kate Bush - The Biography


Po raz pierwszy na tym blogu przedstawiam recenzję książki - przypadek sprawił, że jest to wydawnictwo Roba Jovanovica, "Kate Bush - The Biography". Kate Bush to artystka, którą darzyłem szczególnym szacunkiem od kiedy pamiętam. Wokalistka, kompozytorka, pianistka i producentka tworzy od prawie już 40 lat, ale o samym życiu artystki wiem do tej pory niewiele, dlatego z wielką ciekawością sięgnąłem po niniejszą lekturę. Czy dowiedziałem się czegoś nowego?

Nie do końca. Rob Jovanovic pisze jednakowoż lekko, zrozumiale i treściwie. Nie ma - na szczęście - makaronowych opisów dzieciństwa Kate, łącznie z pobytem w szkole. Owszem - dowiadujemy się że już we wczesnych latach szkolnych Kate była bardzo nieśmiała i trzymała się z dala od większości, ale że miała swój "krąg" przyjaciół, który regularnie odwiedzał ją na rodzinnej farmie, niedaleko Londynu. Ojciec, Robert pisał muzykę, nawet sprzedał swoje kompozycje celem sfinalizowania pierścionka zaręczynowego dla przyszłej żony i mamy Kate - Hannah, która była tancerką folkową. Bracia - Patrick "Paddy" i John to odpowiednio fotograf i skrzypek. Czy dla młodziutkiej, niezwykle nieśmiałej i wrażliwej Kate, przesiąkniętej od początku twórczym duchem, przeznaczeniem była inna droga, niż wyłącznie artystyczna?


Rodzina Bush w komplecie: od lewej mama Hannah, brat Patrick(Paddy), Kate i brat John

Trzeba podkreślić, że - zgodnie z książką Jovanovica - Kate miała niezwykle ciepłą, pełną wsparcia rodzinę. To ojciec przybliżył małej Kate tajniki grania na pianinie, chętnie wysłuchiwał także początkowe brzdąkania córki na domowym pianinie. Po miesiącach ćwiczeń przyszły pierwsze efekty - w wieku 11 lat mała Kate zaczęła komponować pierwsze mini - kompozycje. Jedną z pierwszych - co prawda w wersji mocno amatorskiej - była późniejsza "A Man With a Child In His Eyes"...

Od kiedy materiałem demo Kate zainteresował się przyjaciel przyjaciela brata Johna - David Gilmour - wszystko ruszyło z kopyta. Kate w roku 1973 miała w zarejestrowanych na taśmach demo około 20 utworów. Gilmour zdecydował, że wybierze 4 - 5 wyróżniających się utworów i zaprosił artystkę do swojego studia, by całość nagrać wraz z towarzyszącym zespołem Unicorn. Co ciekawe - taśmy demo z tej sesji nigdy się oficjalnie nie ukazały.

O talencie Kate Bush mówią także liczby: pierwsze kompozycje skomponowane w wieku 11 lat. Kontrakt płytowy podpisany w wieku 18 lat, dwa lata później dwie pełnowymiarowe albumy na koncie. 18 lat i początku światowej popularności poprzez albumy The Kick Inside i Lionheart i przebój "Wuthering Heights". W wieku 22 lat Bush miała na koncie 4 autorskie albumy i...sporo na koncie. Nie było jak dotąd kobiety, która tworząc autorski materiał, osiągnęłaby tak wiele mając niewiele ponad 20 lat. Była również pierwszą kobietą, która zdobyła szczyty list przebojów w Wielkiej Brytanii, z autorską piosenką.


Kate odbiera NME Award od przyjaciela, Rowana Atkinsona

Nie zawsze było jednak różowo. Według Jovanovica, momentem kryzysowym w twórczości Kate był czwarty album "The Dreaming", pierwszy który spotkał się z mało entuzjastyczną reakcją krytyki i publiczności. Na powyższym albumie od zawsze awangardowa Bush do granic absurdu eksperymentowała z wokalami i muzyką. Po nieudanej płycie i rozczarowaniu brakiem zainteresowania mediów i słuchaczy, artystka zaszyła się w odnowionym studiu na farmie w hrabstwie Kent, nie musząc martwić się o ekstremalne sumy wynajmu studia EMI w Londynie. Odtąd zaczął się kolejny okres w życiu Bush - od albumu do albumu będą dzielić coraz większe odstępy czasu.

Nie będę przedłużał, opisując kolejne płyty Kate. Wolę napisać, czym książka zaskakuje. Dla mnie obraz Kate Bush, jako kobiety nieśmiałej, wrażliwej i cichej nie do końca jest słuszny. Jovanovic pisze, że Bush była "perfekcjonistką", która zawsze musiała postawić na swoim. "Zawsze żałowałam kompromisów, na jakie się godziłam" - mówi jeden z cytatów samej Bush. Ten nieliczny z kompromisów dotyczył tytułu piosenki "Running Up That Hill" z płyty "Hounds of Love". Bush chciała tytułu "Deal With God", jednak reprezentanci EMI upierali się, że wymieniony God będzie źle odebrany w niektórych krajach (m.in. USA), skazując utwór na banicję. Bush dopięła swego wcześniej, w 1978 roku, kiedy EMI chciało na pierwszego singla z The Kick Inside "James and Cold Gun", Kate stanowczo wskazywała na "Wuthering Heights". Nie poszła na kompromis także pod presją promocji albumów seriami koncertów, skupiając się na tworzeniu wideoklipów, i występach w programach telewizyjnych, lub wizytach w sieciach sklepów muzycznych. Nie ustąpiła także, kiedy agent Donalda Sutherlanda odmówił udziału słynnego aktora w teledysku do "Cloudbusting". Kate sama "dopadła" aktora i ten bez wahania się zgodził. Efektem jest jednej z najbardziej magicznych teledysków i piosenek zarazem w historii:



Książka - i bardzo dobrze - nie skupia się na życiu prywatnym artystki. Dowiadujemy się jedynie o długoletnim związku z inżynierem dźwięku Delem Palmerem, potem o związku z Dannym McIntoshem, z którym artystka ma dziecko, Alberta. "Kate zawsze utrzymywała życie prywatne w tajemnicy, aż do granic paranoi" - czytamy w książce Jovanovica. "W wywiadach bała się nawet wymieniać nazwy firmy, którą założyła, mimo że ta była oficjalnie podawana tam, gdzie pojawiło się nazwisko" - czytamy dalej. Wiele osób z jej otoczenia miało stracić pod koniec lat 90. kontakt z Bush. Prasa dała jej przydomek "recluse" - odludek. Dziś Kate mieszka w prawdziwej fortecy w angielskim Devonie - kilkunastohektarowa posiadłość na klifie chroniona jest podwójnym ogrodzeniem, siecią alarmów i znaków ostrzegawczych. To w sumie nic dziwnego dla kogoś, kto odrzuca nagrodę za osiągnięcia życiowe od Brit Awards. Taka jest Kate Bush i to trzeba szanować, ale przecież najważniejsza jest w tym przypadku muzyka.


Kate w okresie The Sensual World

Szkoda, że książka, wydana w 2005 roku nie uwzględnia już powrotnego albumu Kate "Aerial" z tego samego roku. A jest o czym pisać, przecież był to spektakularny powrót. Niemniej jednak, mimo że wszystko jest tutaj poukładane jak na półce w bibliotece, książkę czyta się dobrze i przyjemnie. Idealny pomysł na nudny wieczór.



Marcin Bareła
Zdjęcia: Mirrorpix, Rex Features

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz