10 lutego 2015

Wygrzebane: The Dresden Dolls: The Dresden Dolls


Z przyjemnością wygrzebałem dla Was prawdziwe arcydzieło awangardowego punku w wersji amerykańskiej: The Dresden Dolls z ich debiutancką płytą z roku 2003 o tym samym tytule. Dziś, po kilku latach przerwy odsłuchałem materiał ponownie i zwyczajnie wgniotło mnie w siedzisko. Ta płyta roztrzaskuje w strzępy postrzeganie muzyki punk w wersji alt. Czegoś takiego na próżno szukać nawet w niszowych stacjach radiowych.


Krótko o zespole: dwoje artystów: Amanda Palmer (głos, instrumenty klawiszowe) i Brian Viglione (perkusja, gitary, bass). Sami nazywają swój styl, jako Brechtowski Punk Kabaret, od nazwiska niemieckiego poety i działacza społecznego. Na koncie raptem dwie płyty, z których przedstawiamy właśnie debiutancką, z 2003 roku. Nie da się porównać tej twórczości do niczego innego. Dramatyczny punk z odcieniem teatralnym. Odczucie obcowania w sztuce teatralnej o podłożu pacyfistycznym, bądź antykapitalistycznym manifeście. To nawet nie jest muzyka, The Dresden Dolls to prawdziwa sztuka.


Na The Dresden Dolls nie ma głaskania publiczności po głowie, albo szeptania doń ciepłych słów. Jest wylewanie wiadra wody źródlanej, albo walenie obuchem w głowę z rana. Nie znaczy to, że płyta jest nieprzystępna - są tutaj nawet potencjalne przeboje, jak genialne Coin Operated Boy. Nie będzie jednak litości, kiedy Amanda Palmer, artystka - osobowość z życiorysem na kilka osób, niesamowita wokalnie i wirtuozerska przy pianinie, zasiądzie do instrumentu i rozpocznie swoje uderzanie w klawisze, które wydają się nie do opanowania, a jednak kleją się jakoś sensownie w jedną całość. Energiczny jak skrzynka Red Bulli Brian Viglione z kolei uderza w bębny tak mocno, że na Girl Anachronism trzeba słuchać w zwolnionym tempie, żeby dosłuchać się tempa stópki. Jednocześnie, ów artysta znajduje idealny kompromis między muzyczną przestrzenią, a agresją. Mieszanka dosłownie wybuchowa.


Płytę The Dresden Dolls trzeba mieć. Album jest mistrzowski muzycznie i majestatyczny, buchający artyzmem graficznie. To poczucie obcowania ze sztuką, uczucie uczestnictwa w muzycznym happeningu. Jest tutaj prawdziwa energia dwójki genialnych artystów, którzy tworzą świat nie do odtworzenia dla innego artysty. Będę do nich miał okazję jeszcze wrócić.


Posłuchaj:







Wygrzebał: Marcin Bareła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz