30 maja 2013

Mikromusic w Zabrzu, 25.05.2013



DOBRZE JEST?
To pytanie usłyszeliśmy od Natalii Grosiak, która wespół z kolegami z zespołu Mikromusic zaprezentowała się zabrzańskiej publiczności w sobotę, 25 maja. Koncert był częścią imprezy Majowe Granie, zorganizowanej przez Miejski Ośrodek Kultury w Zabrzu. Co warto podkreślić – był to pierwszy koncert Mikromusic po wydaniu ich piątej regularnej płyty „Piękny Koniec”.


Natalia Grosiak wystąpiła w oryginalnej spódnicy, przywołującej klimat rodzimego folkloru.

Na pierwszy ogień poszedł kawałek „Za mało”, co mnie nieco zaskoczyło, gdyż nierozgrzane gardło Natalii musiało sobie poradzić z najbardziej wokalnie wymagającą piosenką na płycie „Piękny Koniec”. Natalię ten utwór kosztował zapewne niemało wysiłku. Początek – nie ukrywam był trudny. Chwilowe problemy techniczne z mikrofonem wymieszały się z małym dysonansem brzmieniowym poszczególnych instrumentów. Tutaj chcę podkreślić, że problemy te były jednak tylko chwilowe, a cały koncert dźwiękowo był bardzo wyważony, wyraźnie słychać było poszczególne instrumenty i – co najważniejsze – nie było przesadnie głośno. Większość utworów miało albo alternatywne, najczęściej długie wersje, albo były te utwory w połowie zaimprowizowane na jazzowe wariacje, dlatego usłyszeliśmy tylko 10 piosenek. Najbardziej zaskakująco zagrali niewątpliwie ” Dobrze jest” z debiutanckiej "Mikromusic" , które rozpoczynało się niczym piosenka Raz Dwa Trzy „W wielkim mieście”, z bardzo subtelną solówką gitarową Dawida Korbaczyńskiego. Ta wersja, wolniejsza niż oryginał, okrojona z popowej otoczki i odziana w klubowy sznyt zabrzmiała rewelacyjnie. W piosence usłyszeliśmy jeden z wielu popisów instrumentalnych klawiszowca, Łukasza Damrycha, który notabene był na koncercie gościnnie. Pulsacyjne uderzanie w klawisze ożywiło wyraźnie publiczność. To był moment, kiedy i zespół i publiczność wyraźnie „przełamali się” i wreszcie brawa zabiły z prawdziwą mocą, a Mikromusic wyraźnie poczuli się swobodniej. Natalia w pewnym momencie zapytała: - Dobrze jest?.


Zespół wystąpił z gościnnym udziałem Łukasza Damrycha

Takich improwizowanych momentów było więcej, toteż słychać było, że zespół świetnie bawi się własną stylistyką, obracając niektóre kawałki, niczym w zabawie w ciuciubabkę. Magicznie zabrzmiała wersja pieśni „Świat oddala się ode mnie”, która bardziej minimalistyczna od oryginału, na żywo nabrała jeszcze większej folkowej mocy. Momenty, kiedy Natalia zaciągała poszczególne słowa refrenu oddawały klimat jakiegoś zlotu szamanów, kiedy wszyscy siadają połączeni w wielkim okręgu, na środku pali się ognisko, a wokoło odprawiane są czary. Czysta magia i dowód na to, że Natalia ma możliwości swoim dziewczęcym głosem walnąć jak obuchem, kiedy trzeba. Pięknym momentem była interpretacja utworu „Jesień”, chociaż zabrakło, obecnych obficie w oryginale, trąbek. Tutaj w ucho wpadały – obok zaciąganego wokalu Natalii – fantastyczna linia basu. No i po raz kolejny popisał się Łukasz Damrych na klawiszach. Jego partie przyciągały oczy i uszy chyba wszystkich – łącznie z zespołem. Miało się wrażenie, przez spazmatyczne, pełne pasji ruchy przy klawiaturze, że bawi się on jak małe dziecko, pozostawione w stosie zabawek. Kapitalnie zabrzmiało „W źrenicach” i po raz kolejny zespół zaprezentował pełen minimalizm – oszczędny bas, klawisze. I znowu nie wiedzieć dlaczego, zabrzmiało to lepiej niż w oryginalnej wersji. Po zamknięciu oczu można było się przenieść dosłownie na wygodną sofę w stylowym klubie.


Klimatyczne, alternatywne wersje piosenek z "Dobrze jest", zaskoczyły niejednego słuchacza

Niemałym zaskoczeniem, także dla autora tekstu była nieoficjalna wersja piosenki „Niemiłość”, gdzie zamiast ugrzecznionego „W nosie to mam”, pada w refrenie „W dupie to mam”. Wbrew pozorom, takie zachowanie Natalii, było niejako ukłonem dla publiczności, gdyż zespół z reguły wykonuje standardową wersję.
Na koniec zagrali „Takiego chłopaka”. Bardzo czysto, niemal identycznie, jak na płycie. Kiedy Natalia wyśpiewała wers: „kogoś, kto nie zeżre jabłek wszystkich i ucieknie za morze”, Dawid wespół z kolegami niemal wybuchnął śmiechem co nie dziwi, bo chłopaki śmieją się z przewrotności fragmentu tekstu od początku jego powstania. Mimo, że zespół obecnie praktycznie nie koncertuje i mając na uwadze to, że był to pierwszy występ od wydania nowej płyty, spodziewałem się początkowo większej liczby piosenek z „Pięknego Końca”. Później zrozumiałem, że zespół zwyczajnie nie miał kiedy „ograć się” z nowym materiałem, więc zapewne należało się takiego stanu rzeczy spodziewać. Szkoda, że nie było bisu, jednak tutaj trochę zawaliła pani konferansjer, gdyż nie wsparła publiczności w próbach wywołania zespołu ponownie na scenę, tylko niemal od razu wywołała „do tablicy” gwiazdę wieczoru, Renatę Przemyk.


Ci, którzy przybyli - nie pożałowali

Koncert był udany. Bez szału, bez zbędnych etykiet, ale na pewno muzycznie było bardzo dobrze. Bardzo fajne jest w grupie to, że nikt nie popisuje się solówkami instrumentalnymi. Umiarkowanie jest w ich przypadku bardzo trafione, a poszczególne instrumenty brzmią niezwykle subtelnie. Jedynie klawiszowiec Łukasz Damrych dawał prawdziwe popisy na keyboardzie ale pasowały one jak ulał do treści poszczególnych utworów. Co chyba najważniejsze – zespół świetnie się ze sobą czuje, wręcz bawi swoją obecnością, a szczere uśmiechy muzyków nie były przypadkowe, lecz pokazujące, że muzyka może być pracą, ale i doskonałą zabawą. Myślę, że pozytywną energią zarazili się wszyscy, którzy przybyli na koncert do Zabrza, a sympatycznym muzykom z Mikromusic przybyło paru nowych fanów. Dobrze jest!

Marcin Bareła

Zobacz więcej zdjęć:












Autorem wszystkim zdjęć jest Patryk Ogieł. Zapraszam do odwiedzenia profilu https://www.facebook.com/patrrickoo

1 komentarz: