25 lutego 2017

Fotorelacja: Mikromusic w Muzyczna Meta, 24.02



Po raz pierwszy odwiedziłem maleńki klub Muzyczna Meta na Jasnogórskiej, by po raz drugi w życiu posłuchać mój ukochany Mikromusic. Zespół gra w kilku konfiguracjach, w Muzycznej Mecie wystąpili jako trio w składzie: Natalia Grosiak, Robert Szydło i Dawid Korbaczyński. Akustyczny występ w Częstochowie był znakomitą okazją do sprawdzenia jak bogate z reguły aranżacyjnie utwory Mikromusic brzmią w wersji mocno minimalistycznej: głos, gitara i bas (plus okazjonalnie ukulele).


Faktycznie, takie kawałki jak "Lato 1996" czy zagrany na bis "Kardamon i Pieprz" nabierają akustycznie kompletnie nowego wymiaru, a i mój ulubiony, drapieżny "Sopot" nic nie traci w wersji zaiste kołysankowej. Siłą Mikromusic są sami muzycy i zjawiskowa Natalia Grosiak, którzy występ na scenie traktują także jako możliwość wspólnej improwizacji, stąd poszczególne kawałki często mocno różnią się tempem i tonacją od oryginałów. Co oczywiste, najwięcej utworów usłyszeliśmy z płyty Matka i Żony, z Pięknego Końca artyści zaprezentowali "Pod Włos", "Za Mało", "Sopot" i "Takiego Chłopaka" z Sovy wybrzmiały "Oczko", "Niemiłość" i "Jesień", a z Sennika "Kardamon i Pieprz".


Muzycy skutecznie przełamali lody już na początku, zachęcając publiczność do podejścia pod barierki, a Natalia Grosiak mówiła między piosenkami między innymi o miłości: "Czym jest dla mnie miłość? Po pierwsze totalną akceptacją i z drugiej strony brakiem oczekiwań wobec drugiej osoby. Gdy pojawiają się oczekiwania wtedy kończy się miłość". W tym kontekście Natalia wspomniała swojego męża, który bez żadnych oporów akceptował kilkaset psów, które przewinęły się przez dom artystki (Natalia bierze udział w licznych kampaniach dotyczących praw zwierząt).


Było także o pewnym konkursie we Wrocławiu. Trzeba było zaprezentować piosenkę o mieście i ponieważ zespół przedstawił nieco krytyczny utwór "Pod Włos", ów konkurs wygrała, wywodząca się podobnie jak Mikromusic z Wrocławia, Marcelina. "Lubimy się do dziś" - żartowała Natalia Grosiak. Koncert zakończył szalony jam towarzyszący pieśni "Kardamon i Pieprz", chociaż najlepszym momentem wieczoru było dla mnie wspólne odśpiewanie refrenu i fragmenty zwrotki "Niemiłości". Brawa dla Częstochowy!


PS: Już niebawem wywiad z Natalią Grosiak!
Zobacz wywiad z Mikromusic z 2013 roku: klikając tutaj
Wysłuchał: Marcin Bareła

19 lutego 2017

Recenzja: Smolik, Grosiak, Miuosh - Historie



W 2016 roku miała miejsce 72 rocznica Powstania Warszawskiego, z tej okazji Muzeum Powstania Warszawskiego zleciło nagranie albumu, prezentującego wspomnienia czterech Powstańców: Pani Aliny Augustowskiej-Mrozowskiej, Pani Ireny Łoś, Pani Danuty Szlajmer oraz Pana Henryka Stefana Kaweckiego. Płyta, zatytułowana "Historie" to kompilacja wypowiedzi archiwalnych ww. Powstańców, zilustrowana i niejako skomentowana muzycznymi opowieściami autorstwa Andrzeja Smolika (muzyka), Natalii Grosiak i Miuosha (teksty). Ten niezwykły koncept-album do moich rąk trafił dopiero teraz.


Historie to jeden z bardziej poruszających albumów, jakie słyszałem. Tragiczne wydarzenie 1944 roku świetnie sprawdzają się w surowych, głębokich i wciągających pejzażach Smolika, a z pozoru sprzeczne głosy Natalii Grosiak (Natalia brzmi świetnie zawsze) i rapera Miuosha uzupełniają się idealnie. Szczerze powiem, że jest to otwarty i niedopowiedziany album i Smolik mógłby zapewne przy śniadaniu napisać jeszcze wiele podobnych opowieści, tworząc kontynuacje "Historii".

Płyty nawiązujące do powstania to u nas nic nowego. W 2005 roku Lao Che wydał „Powstanie Warszawskie”. Maleo Reggae Rockers wraz z wokalistkami nagrał płytę „Panny Wyklęte”, Armia z kolei „Warszawskie Dzieci”, a raperzy z Hemp Grup „63 dni chwały”. Doszło do tego, że nawet Szwedzi z zespołu Sabaton nagrali piosenkę „Uprising”. A jak powstały "Historie"? Dobór zaprezentowanych materiałów archiwalnych pochodzi z Archiwum Historii Mówionej. Są tam tysiące podobnych opowieści, dokonano więc ostrej selekcji poprzez żmudne przesłuchiwanie nagrań, ostatecznie wybrano cztery. To nie Smolik dokonał wyboru, ale Natalia Grosiak i Miuosh. Wokaliści mieli w ten sposób wczuć się w role, poczuć emocjonalną więź z losami postaci, o których opowiadają.


To jedna z tych płyt, gdzie słowo jest ważniejsze od muzyki, chociaż ta wcale nie odstaje poziomem. Fantastyczne akordy pianina autorstwa samego Smolika, gdzieniegdzie puzon Dariusza Plichty i wiolonczela Jana Stokłosy. Dodajmy oniryczny, przenoszący skutecznie w tamte czasy głos Natalii Grosiak oraz pewny rap Miuosha (Miłosza Boryckiego) i znakomitą produkcję - mamy płytę idealną, jakkolwiek może bardzo elitarną, ale wysmakowaną i przygotowaną niczym najpiękniejszy prezent gwiazdkowy. Trudno wybrać jedną, wyróżniającą się opowieść - wszystkie są arcyciekawe i wzruszające. To nie jest tylko płyta do słuchania - to płyta mająca skłonić do głębokiej refleksji. Bo samo Powstanie nie jest tutaj meritum - teksty opowiadają o tym, co to wydarzenie i sama wojna zostawiły i jakie były, a właściwie są tego dziś konsekwencje.

Mnie mocno poruszyła wypowiedź pani Danuty:
"Och, jaka była więź międzyludzka, jak każdy drugiemu pomagał, uprzedzał - UWAGA ŁAPANKA! - wie pan, tego dzisiaj nie ma i tego mi brak...". Po czym następuje dobitna cisza. Sugestywnie tę wypowiedź interpretuje w ostatnim utworze, "Danusia" Natalia Grosiak:

Jestem Tu
Lecz serce zostawiłam
W tamtej Warszawie

Ciało moje tutaj
Zegar stanął
W tamtej Warszawie

Szczerze kochałam
W najgorszych czasach
I przyjaciół w biedzie
Najlepszych miałam

Jestem tu
Lecz serce zostawiłam
W tamtej Warszawie

W dobrobycie
Moja Polsko
Bracia, siostry
Kipią złością...

Znakomity komentarz do słów Pani Danuty i do tego, co dziś dzieje się w naszym kraju i niestety niezbyt optymistyczne podsumowanie stanu naszego kraju. Uważam, że jest to przepiękna, wartościowa płyta znakomicie oddająca ducha czasu. Historie z jednej strony opisują przeszłość, ale z drugiej wykraczają daleko poza ramy roku 1944. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla miłośników historii.

Ocena: 10/10
Marcin Bareła

Posłuchaj:




3 lutego 2017

Recenzja: The XX - I See You


Po nieco przedłużonej przerwie na naszym blogu, pora przedstawić kolejną, trzecią już pozycję w skromnym jeszcze katalogu brytyjskiej grupy The XX - "I See You". Płyta powstawała w ciągu przeszło dwóch lat na kilku różnych przestrzeniach (m.in. Islandia, Stany Zjednoczone).

The XX mogą już śmiało zostać wpisani w listę artystów, których płyty można kupować w ciemno. "I See You" proponuje 10 kompozycji, ale są tu piosenki bardziej rozbudowane aranżacyjne i wokalnie w porównaniu do dwóch pierwszych propozycji Londyńczyków. Na uwagę zasługuje nie tylko znakomita praca przy konsolecie Jamiego Smitha, ale może i przede wszystkim znaczny progres wokaliz duetu Sim - Madley Croft. W "Say Something Loving" i "On Hold" zachwyca głos Olivera Sima, którego głęboka barwa jeszcze nie brzmiała tak melodyjnie i - co pocieszające może mniej introwertycznie. Sim i Romy Madley Croft tworzą dziś jeden z ciekawszych duetów wokalnych, w którym pozorny dysonans barw tworzy istotnie mistyczną wręcz mieszankę (i jest dziś znakiem firmowym zespołu).

Nietrudno, już po pierwszym przesłuchaniu zorientować się, że brzmienie The XX "złagodniało", nie tracąc nic ze swoich zanurzonych w mrocznych latach 80. korzeni, jednak wyraźnie nie jest już tak surowe i depresyjne. Śmiało można przypisać tej płycie etykietę "przebojowej", lecz będzie to dla zespołu który jest grupą dobrych przyjaciół, krzywdzące. Niemniej jednak piosenki "I Dare You", "Replica" czy singlowe "On Hold" także te bardziej komercyjne stacje radiowe powinny przyjąć raczej serdecznie, a może i pojawią się na co lepszych imprezach... Znacznie cieplej jest także w warstwie słownej, chociaż ciężko mówić też o euforii. Całość utrzymana jest w duchu zderzenia świata własnego, wewnętrznego i obcego, zewnętrznego. Niby jest spore otwarcie, ale jednak rany przeszłości nadal utrzymują pewien dystans.

Po przejściach i różnych perturbacjach w zespole (Romy straciła ojca a Oliver Sim przez jakiś czas miał problem z alkoholem) The XX przedstawiają płytę, którą powinni zyskać kolejne rzesze wielbicieli. Chwała artystom za nieodcięcie się od korzeni w połączeniu z otworzeniem się na nowe brzmienia.

Ocena: 8/10

Marcin Bareła

Posłuchaj: